środa, 17 lutego 2016

Rozdział VI

             Potrzebował kogoś, z kim mógłby porozmawiać. Mijał dziesiąty dzień jego pobytu w Kranjskiej Gorze i czuł, że zamknięty sam w czterech ścianach obcego domu, powoli zaczyna wariować. Jego wyobraźnia nie pracowała już tylko w nocy, podczas krwawych koszmarów. Słyszał szepty, widział cienie, każdy, nawet najmniejszy szmer sprawiał, że, jak pięcioletnie dziecko, chował się pod kocem lub zatykał uszy.
W końcu kupił alkohol, choć wcześniej pił rzadko, nawet bardzo rzadko. Szczerze mówiąc, nigdy do końca nie przepadał za wysokoprocentowymi napojami. Pił tylko okazjonalnie, do towarzystwa albo podczas klubowych imprez. Jaka mówił mu zawsze, że zachowuje się jak baba. Tymczasem tutaj, na Wzgórzu Noworocznym, już dwa razy obudził się na podłodze w kuchni z butelką w ręku. Czuł, że czas najwyższy z tym skończyć.
Spojrzał na telefon. Wiedział, że tylko rozmowa z Peterem uspokoiłaby go teraz na tyle, by mógł dalej normalnie funkcjonować. Wybrał już nawet odpowiedni numer, ale zanim usłyszał pierwszy sygnał, rozmyślił się i szybko rozłączył. Nie umiał mu wybaczyć tego pełnego pogardy wzroku, który zapamiętał. Gdy tylko przywoływał wspomnienie brata, słyszał w głowie ich ostatnią rozmowę przy rodzinnym stole. Za bardzo go to bolało, by mógł teraz mu się zwierzać jak kiedyś.
Usiadł na kanapie i, zostawiając gdzieś obok swoje męskie ego, które kształtował przez lata pod czujnym okiem ojca, po prostu się rozpłakał. Płakał jak dziecko, nie siląc się za bardzo by powstrzymywać głośny szloch. Miał przecież pewność, że jest sam. Nie wiedział, czy poczuje się lepiej, ale płacz był tym, czego już od dawna potrzebował. I nie chodziło tylko o sprawy związane z zaginięciem Lany. Odkąd pokłócił się z Peterem na początku sezonu, a potem przestał trenować, w jego głowie zalegały wciąż nowe czarne myśli: o studiach, o karierze, o rodzinie… Musiały w końcu znaleźć ujście.

Kiedy już się uspokoił i zjadł obiad (o ile nudle i kanapkę z żółtym serem można nazwać obiadem), postanowił przeczytać gazetę, którą kupił dwa dni temu, a której do tej pory nawet nie przejrzał. Leżała sobie po prostu obok sterty innych rzeczy, zostawionych przez niego na kuchennym stole, na którym panował taki sam bałagan, jak w całym budynku. Gdyby mama nagle jakimś cudem znalazłaby się teraz na Wzgórzu Noworocznym to, łagodnie mówiąc, nie byłaby zachwycona. W końcu od zawsze uczyła swoje dzieci, że stan domu świadczy o duszy właściciela. W zasadzie Cene nie mógł się z nią nie zgodzić. W tym momencie czuł się właśnie tak, jakby w jego wnętrzu już dawno nikt nie sprzątał…
Całą pierwszą stronę zajmowało zdjęcie Lany i nagłówek „Zaginiona czy zamordowana?”. Cenetowi znowu zaszkliły się oczy. Jego znajoma wyglądała na fotografii dokładnie tak, jak ją zapamiętał. Miała delikatną, słoweńską urodę, która przywodziła na myśl rusałki ze słowiańskich legend. Kiedy się uśmiechała, w policzkach pojawiały się dołeczki i lekki rumieniec, który kontrastował z jej bardzo jasną karnacją. Pamiętał, jak za każdym razem kiedy rozmawiali o skokach, w jej czekoladowo-brązowych oczach pojawiał się błysk. Wiedział, że kochała to, co robiła, że uwielbiała pisać o sportowcach, poznawać ich historię, śledzić bieżące wydarzenia na skoczniach, rozmawiać, czasem fotografować. Nigdy nie poznał nikogo, kto byłby tak oddany swojej pracy. No chyba, że Peter. Kiedy teraz o tym pomyślał, zrozumiał, że Lana, tak bardzo w wielu szczegółach podobna do jego brata, wypełniała pustkę. A teraz nie było ani jej, ani jego.

„Dziennikarka Lana Kosir zniknęła 29 lutego br. Od tamtej pory przez policję uznawana jest za zaginioną. Jednak wiele rzeczy wskazuje na to, że została co najmniej porwana. A może zamordowana ?
Czytaj dalej na str. 12

Szybko przerzucił strony. Zdziwiony odkrył, że w artykule oprócz zdjęć Lany, pojawiły się też fotografie przedstawiające jego, stojącego na zewnątrz domku na wzgórzu. Czy był aż tak pogrążony we własnych myślach, że nie zauważył nawet jak jakiś paparazzi robi mu zdjęcia ?... Jeszcze bardziej poruszył go jednak tekst, w którym autor sugerował, że „brat słynnego skoczka narciarskiego – Petera Prevca”  jest zamieszany w całą sprawę i prawdopodobnie coś ukrywa. Dowodem na to miało być między innymi zawieszenie sportowej kariery.
-Cholera! –zaklął na głos.

-Możemy się spotkać ?
-Yyy…tak, jasne – słyszał, że jest zaskoczona propozycją, ale była jedyną osobą, do której mógł zadzwonić. –Mam przyjść ?
-Nie !-powiedział to głośniej niż zamierzał. –To znaczy, ja…spotkajmy się gdzieś wieczorem na mieście.

***

                -Cholerne pismaki !
                -Spokojnie, szefie –Eva stała w drzwiach z kubkiem jego ulubionej, włoskiej kawy. –Co się stało?
                -Wyobraź sobie, że rozdmuchali tę historię tak, że właśnie osobiście zadzwonił do mnie dyrektor skoczni w Planicy!
                -Ale co on ma z tym wspólnego, komisarzu ? –jej opanowanie, które zazwyczaj cenił, dziś wyjątkowo go drażniło.
                -Zastanawiał się, czy nie mamy tu jakiejś mafii –wyolbrzymiał odrobinę, ale zawsze to robił, kiedy był wzburzony. –Porywaczy dziennikarzy, jak to uroczo określił.
                -Ależ przecież to niedorzeczne… To, że dziewczyna zaginęła, nie znaczy jeszcze, że nie poradzimy sobie z zapewnieniem VIP-om bezpieczeństwa.
                -Ja to wiem i ty to wiesz kochana – przyjrzał jej się bliżej. Gdyby tylko był kilka lat młodszy… -Ale oni do mafii dopisują jeszcze tego młodego Prevca i robi się niezły …bigos.
                Zastanawiał się, czy dobrze zrobili, każąc Cenetowi zostać w Kranjskiej Gorze. Może gdyby ten przeklęty fotograf nie zrobił mu zdjęć na Wzgórzu Noworocznym, sprawy nie wiązano by tak bezpośrednio ze skokami i Planicą. A tak…skojarzenia nasuwały się same. W prasie i telewizji od tygodnia nie mówiono o niczym innym. Ciągle docierały do niego coraz to nowe teorie spiskowe, pod którymi mógłby się podpisać niejeden autor bestsellerowych kryminałów. Czuł, że nawet Kos zaczyna to wszystko przerastać. Tak naprawdę od czasu wyników z laboratorium, nie mieli żadnych nowych tropów.
                Dzień wcześniej, kiedy wychodził już do domu, widział jak jego młoda podwładna przerzuca stos dokumentów i zrezygnowana chowa głowę w dłoniach. Na ścianie jej gabinetu wisiały zdjęcia z miejsca zbrodni a na dużej, ściennej mapie przypiętych było kilka kolorowych znaczników. Horvat doskonale zdawał sobie sprawę, że Anna wie o całej sprawie i samej zaginionej dużo więcej niż on, jednak nie przejmował się tym za bardzo. Gdyby któraś z tych informacji była istotna, już dawno znaliby genezę tej przeklętej historii. Szkoda głowy na nieprzydatne dane.
                -A tak w ogóle gdzie jest Kos ? –zwrócił się jeszcze do Evy.
                -Mówiła coś o jakimś informatyku.
                -Jak wróci, przekaż jej, że zalegamy z raportami. Dzwonili z Lublany.
                -Jasne, szefie –uśmiechnęła się i zniknęła za drzwiami.
                Wiedział, że sam powinien wypełnić stos druków, ale nie miał do tego głowy. Przyzwyczaił się już do tego, że Anna robiła to za niego. Odkąd jednak pracowała nad sprawą Kosir, zaniedbała dokumentację. Postanowił więc, że musi na nowo zadbać o dyscyplinę.

                Od godziny głowił się nad kolejną wykreślanką. Litery nie układały się jednak w żaden sposób i zrezygnowały spojrzał na zegarek. Jeszcze dwie godziny – nie jest źle.
                Nagle usiadł wyprostowany. Jak mógł o tym zapomnieć ? Kiedy teraz o tym pomyślał, stwierdził, że przecież, jako doświadczony policjant i śledczy, już dawno powinien na to wpaść. Jeden głupi telefon mógł wszystko zmienić, a on na nowo stać się bohaterem Kranjskiej Gory.
Dumny ze swojego geniuszu, postanowił działać natychmiast. Wtedy jednak doszedł do wniosku, że nie ma pojęcia jak...
                -Eva ! Chodź tutaj szybko !


***

               Przywiozła ze sobą z komisariatu cały plik dokumentów. Wiedziała, że jedna noc to za mało by się z nimi wszystkimi uporać, a mimo to, zgodziła się z nim spotkać. Zaskoczył ją tym telefonem. Początkowo chciała odmówić, w końcu umawianie się z jednym ze świadków nie było zbyt profesjonalne, szczególnie po ostatnich doniesieniach w prasie, ale potem przypomniała sobie ten niesamowicie głęboki brązowy kolor jego tęczówek... Miała świadomość, że to odrobinę niedorzeczne, ale musiała przyznać, że chłopak ją intrygował. Poza tym, wyczuła w jego głosie przygnębienie i pomyślała, że pewnie musi mu doskwierać samotność.
                Wzięła szybki prysznic, umyła zęby i znalazła czysty T-shirt. Już dawno miała zrobić pranie, ale ostatnio zaniedbywała obowiązki domowe, w tym gotowanie, co niestety odbiło się na jej wadze, bo jadła głownie kanapki i gotowe dania z paczki. Spojrzała do lustra. Oprócz czystych ubrań, przydałaby jej się też wizyta u fryzjera. Brązowe włosy zdążyły już odrosnąć na tyle, że co rano musiała męczyć się z ich układaniem. Nie zawsze jednak przynosiło to pożądany efekt, a dzisiejszy dzień był właśnie jednym z tych, w których jej włosy żyły własnym życiem. Spojrzała na zegarek. Oczywiście była już spóźniona. Zaczesała je więc szybko i nałożyła piankę. Było odrobinę lepiej.

                -Hej – spojrzał na nią nieśmiało.
                -Cześć.
                Stali przed jedną z knajp, które o tej godzinie przeżywałyby normalnie szczyt oblężenia. Jednak ostatnie wydarzenia zdecydowanie nie służyły turystyce w Kranjskiej Gorze. Co prawda cudzoziemcy mało co rozumieli ze słoweńskiej prasy, ale informacje pojawiały się już także na zagranicznych portalach internetowych, co upewniało gości w przekonaniu, że po zmroku nie jest bezpiecznie i lepiej zaszyć się w ciepłych , hotelowych pokojach.
                -Mam dość tego gównianego wzgórza – wypalił nagle, jakby bał się, że to jedyna okazja, kiedy może jej to powiedzieć, po czym, jak gdyby nigdy nic, przepuścił ją w drzwiach. –Co ci zamówić ?
                -Piwo z sokiem poproszę. Znajdę wolny stolik.
                Czuła się niezręcznie. Siedzieli naprzeciwko siebie, popijając zimne piwo i od czasu do czasu zamieniając kilka słów. Rozmowa nie kleiła się tak, jakby sobie tego życzyła, jednak widziała w oczach chłopaka, że jest jej wdzięczny za to, że mogli się spotkać. Ewidentnie potrzebował wyjścia z domu.
                Nagle Cene zaczął czegoś szukać w kieszeni swojej kurtki.
                -Patrz – podał jej małą karteczkę, która wyglądała, jakby wyrwał ją z jakiejś książki, mimo, że zapisana była pismem odręcznym. –Wszędzie tego pełno.

„Oby została spełniona moja prośba(…)
Niech mnie zniszczy,
niech podniesie rękę i mnie zgładzi”

                -Skąd to wziąłeś ? –nie była pewna, co miał na myśli, mówiąc „wszędzie”.
                -Z książek Lany. Ale to jej pismo. Jestem pewien –spuścił wzrok. –Wszystkie te cytaty pochodzą z księgi Hioba i wszystkie są bardzo podobne. Jak zauważyłaś, raczej mało optymistyczne…
                -Wiesz co Cene? Nie powinieneś teraz o tym myśleć –uśmiechnęła się do niego nieśmiało. -Masz ochotę na spacer ?
                Wzięła chłopaka za rękę i wyszli ze śmierdzącego dymem papierosowym pomieszczenia. Chciała zając jego myśli, bo widziała, że cała ta sprawa męczy go jeszcze bardziej niż ją. Sama jednak całą drogę myślała o karteczce, która spoczywała w jej kieszeni. Czy już przypadkiem nie słyszała gdzieś o tym całym Hiobie ?


Udało się !
Bardzo chciałam zdążyć z tym rozdziałem przed północą, bo dziś mija pierwszy tydzień od założenia bloga i od początku historii Ceneta :)
Na dodatek liczba wyświetleń przekroczyła 1000 a tego naprawdę się nie spodziewałam...
Miłego czytania Kochani !

18 komentarzy:

  1. Jej :D Już tydzień! Czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie <3 Zostaję tu na dłużej. Przyjemnie i szybko czyta się Twój tekst. Przepraszam, za tak krótki komentarz, następnym razem będzie coś konkretniejszego :D
    Chciałabym zaprosić też Cię na moje nowe opowiadanie, z Peterem i Domenem w rolach głównych :D Już niedługo początek. Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://prevcp.blogspot.com/
      Link do mojego opowiadania :DD

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo za miłe słowa :) i cieszę się, że zostajesz! Świadomość, że mam dla kogo pisać mnie motywuje.

      Na twojego bloga juz zaglądałam jakis czas temu. Czekam z niecierpliwością na początek :D

      Usuń
  3. Hejka :)
    Od razu mówię, że zostaję :)
    Mimo tego, że nie zbyt czytam o Słoweńcach, to stwierdzam, że jest to jeden z fajniejszych blogów.
    Ja na miejscu Cene, zaczęła bym się bać i nie zgadzała się wg mieszkać w tym domu.
    Cene zadzwoń do Petera!
    Ciekawe czy te cytaty są związane z tą sprawą?
    Czekam niecierpliwie na kolejny :)
    Weny i buziaki :*
    Zapraszam do mnie
    Na Polski Team http://pozoryczasemmyla.blogspot.com/
    Na Gregora Schlierenzauera http://najgorszawalkapomiedzyuczuciami.blogspot.com/
    I na Michaela Hayboecka http://imie-szczescia.blogspot.com/
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Wszystko okaże się w swoim czasie...rozwiazanie zagadki wciąż "dojrzewa". Kilka szczegółów zostało do dopracowania ale chcę tą historię jeszcze trochę pociągnąć więc będzie stopniowo ;)

      Bardzo mi miło, że jesteś.
      Buziaki;*

      Usuń
  4. Hej :)
    Dziękuje bardzo za zaproszenie, na pewno zostaję!
    Bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Intrygują mnie cytaty pozostawiane w książkach. Ciekawe co z tego wyniknie :D Co do samego rozdziału - genialny.
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :*
    with-my-eyes-shut.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz:)
      Pozdrawiam;*

      Usuń
  5. dzień dobry!
    nareszcie zebrałam się na tyle, aby nadrobić całe opowiadanie.
    oh, średni Prevc! chyba go najbardziej lubię z całej trójki braci Prevc (może dlatego, że nie ma takiego "parcia" jak Peter czy Domen...:) ) nie wiem, może, mniejsza :D
    historia ma bardzo ciekawy temat oraz wiele wątków, w których staram się nie zgubić
    podjęłaś dość ciężkie zadanie - pisanie w narracji trzecioosobowej. powolutku rozwijasz całą akcję, za co chwała bogu! rzucanie wszystkiego naraz nie jest za dobre ;)
    łołoło, Cene, alkohol to nie sposób na rozwiązanie problemów! Anna, droga pani komisarz już może coś więcej poradzić, niźli wódka!
    uroki bycia sławnym, pismaki znajdą Cię wszędzie... ugh. w co ja chcę się wpakować, idąc na dziennikarstwo, haha
    oj, Anka chyba nam się zadurzyła w tych jego oczkach...:D
    i coś czuję, że wątek pomiędzy Anką a Cene się niebawem rozwinie...:>
    czekam na kolejny! (teraz już będę regularnie)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło, że wpadłaś!
      I dziękuję za dłuuugi komentarz;*

      Faktycznie miedzy panią inspektor a Cenetem coś zaiskrzyło, choć on chyba nie ma teraz do tego głowy...

      Buziaki;*

      Usuń
  6. 1. Ten, w którym Monopoly jest przystawką.
    http://last-goodbyye.blogspot.com/
    Zapraszam!
    [przepraszam za SPAM]

    OdpowiedzUsuń
  7. すげ!\(☆o☆)/ Dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania. Oby tak dalej:D がんばってね!❤

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaczęłam dziś czytać i jestem pod wielkim wrażeniem! Świetna narracja, plastyczne opisy, lekkie pióro, dobrze skonstruowana fabuła. Z każdym rozdziałem wciąga coraz bardziej. Jak dla mnie na razie ten rozdział najlepszy:) Tak trzymaj Aja i czekam na więcej! Częstochowa pozdrawia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj bo się rozpłynę... tyle miłych słów :) Dziękuję!
      I również pozdrawiam:*

      Usuń