Potrzebował
kogoś, z kim mógłby porozmawiać. Mijał dziesiąty dzień jego pobytu w Kranjskiej
Gorze i czuł, że zamknięty sam w czterech ścianach obcego domu, powoli zaczyna
wariować. Jego wyobraźnia nie pracowała już tylko w nocy, podczas krwawych
koszmarów. Słyszał szepty, widział cienie, każdy, nawet najmniejszy szmer
sprawiał, że, jak pięcioletnie dziecko, chował się pod kocem lub zatykał uszy.
W końcu kupił alkohol, choć wcześniej pił rzadko, nawet bardzo
rzadko. Szczerze mówiąc, nigdy do końca nie przepadał za wysokoprocentowymi
napojami. Pił tylko okazjonalnie, do towarzystwa albo podczas klubowych imprez.
Jaka mówił mu zawsze, że zachowuje się jak baba. Tymczasem tutaj, na Wzgórzu
Noworocznym, już dwa razy obudził się na podłodze w kuchni z butelką w ręku.
Czuł, że czas najwyższy z tym skończyć.
Spojrzał na telefon. Wiedział, że tylko rozmowa z Peterem uspokoiłaby
go teraz na tyle, by mógł dalej normalnie funkcjonować. Wybrał już nawet odpowiedni
numer, ale zanim usłyszał pierwszy sygnał, rozmyślił się i szybko rozłączył.
Nie umiał mu wybaczyć tego pełnego pogardy wzroku, który zapamiętał. Gdy tylko
przywoływał wspomnienie brata, słyszał w głowie ich ostatnią rozmowę przy
rodzinnym stole. Za bardzo go to bolało, by mógł teraz mu się zwierzać jak
kiedyś.
Usiadł na kanapie i, zostawiając gdzieś obok swoje męskie ego,
które kształtował przez lata pod czujnym okiem ojca, po prostu się rozpłakał.
Płakał jak dziecko, nie siląc się za bardzo by powstrzymywać głośny szloch.
Miał przecież pewność, że jest sam. Nie wiedział, czy poczuje się lepiej, ale
płacz był tym, czego już od dawna potrzebował. I nie chodziło tylko o sprawy
związane z zaginięciem Lany. Odkąd pokłócił się z Peterem na początku sezonu, a
potem przestał trenować, w jego głowie zalegały wciąż nowe czarne myśli: o
studiach, o karierze, o rodzinie… Musiały w końcu znaleźć ujście.
Kiedy już się uspokoił i zjadł obiad (o ile nudle i kanapkę z
żółtym serem można nazwać obiadem), postanowił przeczytać gazetę, którą kupił
dwa dni temu, a której do tej pory nawet nie przejrzał. Leżała sobie po prostu
obok sterty innych rzeczy, zostawionych przez niego na kuchennym stole, na
którym panował taki sam bałagan, jak w całym budynku. Gdyby mama nagle jakimś
cudem znalazłaby się teraz na Wzgórzu Noworocznym to, łagodnie mówiąc, nie
byłaby zachwycona. W końcu od zawsze uczyła swoje dzieci, że stan domu świadczy
o duszy właściciela. W zasadzie Cene nie mógł się z nią nie zgodzić. W tym
momencie czuł się właśnie tak, jakby w jego wnętrzu już dawno nikt nie
sprzątał…
Całą pierwszą stronę zajmowało zdjęcie Lany i nagłówek „Zaginiona czy zamordowana?”. Cenetowi znowu zaszkliły się oczy.
Jego znajoma wyglądała na fotografii dokładnie tak, jak ją zapamiętał. Miała
delikatną, słoweńską urodę, która przywodziła na myśl rusałki ze słowiańskich
legend. Kiedy się uśmiechała, w policzkach pojawiały się dołeczki i lekki
rumieniec, który kontrastował z jej bardzo jasną karnacją. Pamiętał, jak za
każdym razem kiedy rozmawiali o skokach, w jej czekoladowo-brązowych oczach
pojawiał się błysk. Wiedział, że kochała to, co robiła, że uwielbiała pisać o
sportowcach, poznawać ich historię, śledzić bieżące wydarzenia na skoczniach,
rozmawiać, czasem fotografować. Nigdy nie poznał nikogo, kto byłby tak oddany swojej
pracy. No chyba, że Peter. Kiedy teraz o tym pomyślał, zrozumiał, że Lana, tak
bardzo w wielu szczegółach podobna do jego brata, wypełniała pustkę. A teraz
nie było ani jej, ani jego.
„Dziennikarka Lana Kosir zniknęła 29 lutego
br. Od tamtej pory przez policję uznawana jest za zaginioną. Jednak wiele
rzeczy wskazuje na to, że została co najmniej porwana. A może zamordowana ?
Czytaj dalej na str. 12”
Szybko przerzucił strony. Zdziwiony odkrył, że w artykule oprócz
zdjęć Lany, pojawiły się też fotografie przedstawiające jego, stojącego na
zewnątrz domku na wzgórzu. Czy był aż tak pogrążony we własnych myślach, że nie
zauważył nawet jak jakiś paparazzi robi mu zdjęcia ?... Jeszcze bardziej
poruszył go jednak tekst, w którym autor sugerował, że „brat słynnego skoczka
narciarskiego – Petera Prevca” jest
zamieszany w całą sprawę i prawdopodobnie coś ukrywa. Dowodem na to miało być między
innymi zawieszenie sportowej kariery.
-Cholera! –zaklął na głos.
-Możemy się spotkać ?
-Yyy…tak, jasne – słyszał, że jest zaskoczona propozycją, ale
była jedyną osobą, do której mógł zadzwonić. –Mam przyjść ?
-Nie !-powiedział to głośniej niż zamierzał. –To znaczy,
ja…spotkajmy się gdzieś wieczorem na mieście.
***
-Cholerne pismaki !
-Spokojnie, szefie –Eva stała w
drzwiach z kubkiem jego ulubionej, włoskiej kawy. –Co się stało?
-Wyobraź sobie, że rozdmuchali
tę historię tak, że właśnie osobiście zadzwonił do mnie dyrektor skoczni w
Planicy!
-Ale co on ma z tym wspólnego,
komisarzu ? –jej opanowanie, które zazwyczaj cenił, dziś wyjątkowo go drażniło.
-Zastanawiał się, czy nie mamy
tu jakiejś mafii –wyolbrzymiał odrobinę, ale zawsze to robił, kiedy był
wzburzony. –Porywaczy dziennikarzy, jak to uroczo określił.
-Ależ przecież to niedorzeczne…
To, że dziewczyna zaginęła, nie znaczy jeszcze, że nie poradzimy sobie z
zapewnieniem VIP-om bezpieczeństwa.
-Ja to wiem i ty to wiesz
kochana – przyjrzał jej się bliżej. Gdyby tylko był kilka lat młodszy… -Ale oni
do mafii dopisują jeszcze tego młodego Prevca i robi się niezły …bigos.
Zastanawiał się, czy dobrze
zrobili, każąc Cenetowi zostać w Kranjskiej Gorze. Może gdyby ten przeklęty
fotograf nie zrobił mu zdjęć na Wzgórzu Noworocznym, sprawy nie wiązano by tak
bezpośrednio ze skokami i Planicą. A tak…skojarzenia nasuwały się same. W
prasie i telewizji od tygodnia nie mówiono o niczym innym. Ciągle docierały do
niego coraz to nowe teorie spiskowe, pod którymi mógłby się podpisać niejeden
autor bestsellerowych kryminałów. Czuł, że nawet Kos zaczyna to wszystko
przerastać. Tak naprawdę od czasu wyników z laboratorium, nie mieli żadnych
nowych tropów.
Dzień wcześniej, kiedy wychodził
już do domu, widział jak jego młoda podwładna przerzuca stos dokumentów i
zrezygnowana chowa głowę w dłoniach. Na ścianie jej gabinetu wisiały zdjęcia z
miejsca zbrodni a na dużej, ściennej mapie przypiętych było kilka kolorowych
znaczników. Horvat doskonale zdawał sobie sprawę, że Anna wie o całej sprawie i
samej zaginionej dużo więcej niż on, jednak nie przejmował się tym za bardzo.
Gdyby któraś z tych informacji była istotna, już dawno znaliby genezę tej
przeklętej historii. Szkoda głowy na nieprzydatne dane.
-A tak w ogóle gdzie jest Kos ?
–zwrócił się jeszcze do Evy.
-Mówiła coś o jakimś
informatyku.
-Jak wróci, przekaż jej, że
zalegamy z raportami. Dzwonili z Lublany.
-Jasne, szefie –uśmiechnęła się
i zniknęła za drzwiami.
Wiedział, że sam powinien
wypełnić stos druków, ale nie miał do tego głowy. Przyzwyczaił się już do tego,
że Anna robiła to za niego. Odkąd jednak pracowała nad sprawą Kosir, zaniedbała
dokumentację. Postanowił więc, że musi na nowo zadbać o dyscyplinę.
Od godziny głowił się nad
kolejną wykreślanką. Litery nie układały się jednak w żaden sposób i
zrezygnowały spojrzał na zegarek. Jeszcze dwie godziny – nie jest źle.
Nagle usiadł wyprostowany. Jak
mógł o tym zapomnieć ? Kiedy teraz o tym pomyślał, stwierdził, że przecież,
jako doświadczony policjant i śledczy, już dawno powinien na to wpaść. Jeden
głupi telefon mógł wszystko zmienić, a on na nowo stać się bohaterem Kranjskiej
Gory.
Dumny ze swojego geniuszu, postanowił działać natychmiast. Wtedy
jednak doszedł do wniosku, że nie ma pojęcia jak...
-Eva ! Chodź tutaj szybko !
***
Przywiozła
ze sobą z komisariatu cały plik dokumentów. Wiedziała, że jedna noc to za mało
by się z nimi wszystkimi uporać, a mimo to, zgodziła się z nim spotkać. Zaskoczył
ją tym telefonem. Początkowo chciała odmówić, w końcu umawianie się z jednym ze
świadków nie było zbyt profesjonalne, szczególnie po ostatnich doniesieniach w
prasie, ale potem przypomniała sobie ten niesamowicie głęboki brązowy kolor
jego tęczówek... Miała świadomość, że to odrobinę niedorzeczne, ale musiała
przyznać, że chłopak ją intrygował. Poza tym, wyczuła w jego głosie przygnębienie
i pomyślała, że pewnie musi mu doskwierać samotność.
Wzięła szybki prysznic, umyła zęby i znalazła czysty T-shirt. Już dawno miała zrobić pranie, ale ostatnio zaniedbywała obowiązki domowe, w tym gotowanie, co niestety odbiło się na jej wadze, bo jadła głownie kanapki i gotowe dania z paczki. Spojrzała do lustra. Oprócz czystych ubrań, przydałaby jej się też wizyta u fryzjera. Brązowe włosy zdążyły już odrosnąć na tyle, że co rano musiała męczyć się z ich układaniem. Nie zawsze jednak przynosiło to pożądany efekt, a dzisiejszy dzień był właśnie jednym z tych, w których jej włosy żyły własnym życiem. Spojrzała na zegarek. Oczywiście była już spóźniona. Zaczesała je więc szybko i nałożyła piankę. Było odrobinę lepiej.
Wzięła szybki prysznic, umyła zęby i znalazła czysty T-shirt. Już dawno miała zrobić pranie, ale ostatnio zaniedbywała obowiązki domowe, w tym gotowanie, co niestety odbiło się na jej wadze, bo jadła głownie kanapki i gotowe dania z paczki. Spojrzała do lustra. Oprócz czystych ubrań, przydałaby jej się też wizyta u fryzjera. Brązowe włosy zdążyły już odrosnąć na tyle, że co rano musiała męczyć się z ich układaniem. Nie zawsze jednak przynosiło to pożądany efekt, a dzisiejszy dzień był właśnie jednym z tych, w których jej włosy żyły własnym życiem. Spojrzała na zegarek. Oczywiście była już spóźniona. Zaczesała je więc szybko i nałożyła piankę. Było odrobinę lepiej.
-Hej
– spojrzał na nią nieśmiało.
-Cześć.
Stali
przed jedną z knajp, które o tej godzinie przeżywałyby normalnie szczyt
oblężenia. Jednak ostatnie wydarzenia zdecydowanie nie służyły turystyce w
Kranjskiej Gorze. Co prawda cudzoziemcy mało co rozumieli ze słoweńskiej prasy,
ale informacje pojawiały się już także na zagranicznych portalach
internetowych, co upewniało gości w przekonaniu, że po zmroku nie jest
bezpiecznie i lepiej zaszyć się w ciepłych , hotelowych pokojach.
-Mam
dość tego gównianego wzgórza – wypalił nagle, jakby bał się, że to jedyna
okazja, kiedy może jej to powiedzieć, po czym, jak gdyby nigdy nic, przepuścił
ją w drzwiach. –Co ci zamówić ?
-Piwo
z sokiem poproszę. Znajdę wolny stolik.
Czuła
się niezręcznie. Siedzieli naprzeciwko siebie, popijając zimne piwo i od czasu
do czasu zamieniając kilka słów. Rozmowa nie kleiła się tak, jakby sobie tego
życzyła, jednak widziała w oczach chłopaka, że jest jej wdzięczny za to, że
mogli się spotkać. Ewidentnie potrzebował wyjścia z domu.
Nagle
Cene zaczął czegoś szukać w kieszeni swojej kurtki.
-Patrz
– podał jej małą karteczkę, która wyglądała, jakby wyrwał ją z jakiejś książki,
mimo, że zapisana była pismem odręcznym. –Wszędzie tego pełno.
„Oby została spełniona moja prośba(…)
Niech mnie zniszczy,
niech podniesie rękę i mnie zgładzi”
-Skąd
to wziąłeś ? –nie była pewna, co miał na myśli, mówiąc „wszędzie”.
-Z
książek Lany. Ale to jej pismo. Jestem pewien –spuścił wzrok. –Wszystkie te
cytaty pochodzą z księgi Hioba i wszystkie są bardzo podobne. Jak zauważyłaś,
raczej mało optymistyczne…
-Wiesz
co Cene? Nie powinieneś teraz o tym myśleć –uśmiechnęła się do niego nieśmiało.
-Masz ochotę na spacer ?
Wzięła
chłopaka za rękę i wyszli ze śmierdzącego dymem papierosowym pomieszczenia.
Chciała zając jego myśli, bo widziała, że cała ta sprawa męczy go jeszcze bardziej
niż ją. Sama jednak całą drogę myślała o karteczce, która spoczywała w jej
kieszeni. Czy już przypadkiem nie słyszała gdzieś o tym całym Hiobie ?
Udało się !
Bardzo chciałam zdążyć z tym rozdziałem przed północą, bo dziś mija pierwszy tydzień od założenia bloga i od początku historii Ceneta :)
Na dodatek liczba wyświetleń przekroczyła 1000 a tego naprawdę się nie spodziewałam...
Miłego czytania Kochani !
Brawoooo!!!
OdpowiedzUsuńJej :D Już tydzień! Czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńZvečer. Obljubim ❤
UsuńHvala za vse.
Pozdrav ;*
Čakam :*
UsuńŚwietne opowiadanie <3 Zostaję tu na dłużej. Przyjemnie i szybko czyta się Twój tekst. Przepraszam, za tak krótki komentarz, następnym razem będzie coś konkretniejszego :D
OdpowiedzUsuńChciałabym zaprosić też Cię na moje nowe opowiadanie, z Peterem i Domenem w rolach głównych :D Już niedługo początek. Pozdrawiam serdecznie :*
http://prevcp.blogspot.com/
UsuńLink do mojego opowiadania :DD
Dziękuję bardzo za miłe słowa :) i cieszę się, że zostajesz! Świadomość, że mam dla kogo pisać mnie motywuje.
UsuńNa twojego bloga juz zaglądałam jakis czas temu. Czekam z niecierpliwością na początek :D
Hejka :)
OdpowiedzUsuńOd razu mówię, że zostaję :)
Mimo tego, że nie zbyt czytam o Słoweńcach, to stwierdzam, że jest to jeden z fajniejszych blogów.
Ja na miejscu Cene, zaczęła bym się bać i nie zgadzała się wg mieszkać w tym domu.
Cene zadzwoń do Petera!
Ciekawe czy te cytaty są związane z tą sprawą?
Czekam niecierpliwie na kolejny :)
Weny i buziaki :*
Zapraszam do mnie
Na Polski Team http://pozoryczasemmyla.blogspot.com/
Na Gregora Schlierenzauera http://najgorszawalkapomiedzyuczuciami.blogspot.com/
I na Michaela Hayboecka http://imie-szczescia.blogspot.com/
Ściskam :*
Dziękuję za komentarz!
UsuńWszystko okaże się w swoim czasie...rozwiazanie zagadki wciąż "dojrzewa". Kilka szczegółów zostało do dopracowania ale chcę tą historię jeszcze trochę pociągnąć więc będzie stopniowo ;)
Bardzo mi miło, że jesteś.
Buziaki;*
Hej :)
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo za zaproszenie, na pewno zostaję!
Bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Intrygują mnie cytaty pozostawiane w książkach. Ciekawe co z tego wyniknie :D Co do samego rozdziału - genialny.
Czekam na następny.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :*
with-my-eyes-shut.blogspot.com
Dziękuję bardzo za komentarz:)
UsuńPozdrawiam;*
dzień dobry!
OdpowiedzUsuńnareszcie zebrałam się na tyle, aby nadrobić całe opowiadanie.
oh, średni Prevc! chyba go najbardziej lubię z całej trójki braci Prevc (może dlatego, że nie ma takiego "parcia" jak Peter czy Domen...:) ) nie wiem, może, mniejsza :D
historia ma bardzo ciekawy temat oraz wiele wątków, w których staram się nie zgubić
podjęłaś dość ciężkie zadanie - pisanie w narracji trzecioosobowej. powolutku rozwijasz całą akcję, za co chwała bogu! rzucanie wszystkiego naraz nie jest za dobre ;)
łołoło, Cene, alkohol to nie sposób na rozwiązanie problemów! Anna, droga pani komisarz już może coś więcej poradzić, niźli wódka!
uroki bycia sławnym, pismaki znajdą Cię wszędzie... ugh. w co ja chcę się wpakować, idąc na dziennikarstwo, haha
oj, Anka chyba nam się zadurzyła w tych jego oczkach...:D
i coś czuję, że wątek pomiędzy Anką a Cene się niebawem rozwinie...:>
czekam na kolejny! (teraz już będę regularnie)
Bardzo miło, że wpadłaś!
UsuńI dziękuję za dłuuugi komentarz;*
Faktycznie miedzy panią inspektor a Cenetem coś zaiskrzyło, choć on chyba nie ma teraz do tego głowy...
Buziaki;*
1. Ten, w którym Monopoly jest przystawką.
OdpowiedzUsuńhttp://last-goodbyye.blogspot.com/
Zapraszam!
[przepraszam za SPAM]
すげ!\(☆o☆)/ Dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania. Oby tak dalej:D がんばってね!❤
OdpowiedzUsuńHvala ❤
UsuńZaczęłam dziś czytać i jestem pod wielkim wrażeniem! Świetna narracja, plastyczne opisy, lekkie pióro, dobrze skonstruowana fabuła. Z każdym rozdziałem wciąga coraz bardziej. Jak dla mnie na razie ten rozdział najlepszy:) Tak trzymaj Aja i czekam na więcej! Częstochowa pozdrawia
OdpowiedzUsuńOj bo się rozpłynę... tyle miłych słów :) Dziękuję!
UsuńI również pozdrawiam:*