-Podsumujmy, co wiemy.. –zaczął zrezygnowany.
Od tygodnia stali w martwym punkcie. Po dziewczynie nie było śladu, a co gorsze, o sprawie dowiedziały się media. Być może nie byłoby z tego tak wielkiej sensacji, gdyby nie obecność tego młodego Prevca. Irytowało go, że jego sielankowy spokój zaburzali teraz jacyś nadęci dziennikarze, wpychający swoje przerośnięte nosy wszędzie, gdzie się dało. Na dodatek, od czasu zaginięcia panny Kosir, nie rozwiązał ani jednej wykreślanki. I nie chodzi o to, że nie miał do tego okazji, bo Kos ciągle chciała go we wszystkim wyręczać, wyraźnie podniecona całą sytuacją, ale po prostu nie miał do nich głowy. Denerwowało go to i smuciło zarazem. W tak złej formie nie był od…no właśnie, sam już nie pamiętał.
-Zaginiona Lana Kosir, lat 25, niezamężna, prawdopodobnie też z nikim na stałe niezwiązana –zaczęła recytować Kos. –Od pięciu lat mieszka w Lublanie, nie utrzymuje kontaktu z rodzicami.
Horvat zaczął się zastanawiać, skąd jego podwładna ma tę ostatnią informację, ale po kilkusekundowym namyśle doszedł do wniosku, że musiał przeoczyć któryś z raportów. Nie przejął się tym jednak za bardzo.
-Według sąsiadów przebywała na Kranjskim Strehu od..
-Gdzie ?
-Na Wzgórzu Noworocznym –widział, że przewróciła oczami. –Kranjski Streh to oficjalna nazwa, myślałam, że…
-Dobra, nieważne –przerwał. Nie lubił, kiedy zaczynała się wymądrzać. –Kontynuuj.
-No więc była tu od siedemnastego lutego. A zaginęła prawdopodobnie dwanaście dni później. Ostatnia widziała ją pani Ema Pretnar, sklepikarka. Chwilę przed zamknięciem, Kosir kupiła dwie puszki coca-coli i zamówiła zieloną fasolkę. Z zeznań wynika, że nie sprawiała wrażenia wystraszonej ani roztargnionej, choć warto dodać, że zaraz po wyjściu świadek widziała, że zaginiona do kogoś dzwoniła.
Horvata śmieszyło to, w jaki sposób inspektor mówiła, choć nie dał nic po sobie poznać, bo doszedł do wniosku, że gdyby się zaśmiał, byłoby to odrobinę niestosowne. Znał osobiście tą starą Pretnar i wiedział, że połowy tego, co zeznała, nie można było traktować poważnie. A już na pewno nigdy nie użył by do określania jej osoby słowa „świadek”. Wydawało mu się to co najmniej niedorzeczne.
-A co z tym skoczkiem ? –nie wiedział dlaczego, ale Prevc wyjątkowo go irytował.
-Przyjechał tu już po zaginięciu. Prawdopodobnie nie jest zamieszany w całą sprawę, przynajmniej tak wynika z jego zeznań, potwierdzają to też bilingi. Ostatni raz kontaktował się z Kosir pierwszego lutego, dzień później widział ją jeszcze na uczelni.
-Potem już jej nie było na wykładach ? –zastanawiał się, jakim cudem pani perfekcyjna przeoczyła tę sprawę.
-Potem zaczęła się przerwa semestralna –cały zapał komisarza prysł. – Proponowała mu, żeby ją odwiedził, jednak nie byli umówieni.
-To po cholerę on tam przyjechał ? –Horvat zdał sobie sprawę, że mógł przeczytać relację z przesłuchania Prevca, ale wcześniej wydawało mu się to mało istotne.
-Miał jakieś problemy w domu i chyba chciał odpocząć.
-No dobra, a co robi teraz ?
-Rodzice Kosir poprosili go, żeby został na wzgórzu, bo sami nie mogli przyjechać, więc, odkąd technicy skończyli swoją robotę, przebywa w domu zaginionej. Prosiłam go, żeby na razie nie ruszał się z Kranjskiej Gory. Nie miał nic przeciwko.
Nagle przerwało im pukanie do drzwi.
-Są wyniki z laboratorium –do sali weszła Eva trzymając w ręku plik kartek i kilka fotografii.
-Nareszcie! – krzyknęła, wyraźnie ucieszona Kos, a Horvat zauważył, że zaczęła z przejęciem, nerwowo uderzać palcami o jego biurko.
Od tygodnia stali w martwym punkcie. Po dziewczynie nie było śladu, a co gorsze, o sprawie dowiedziały się media. Być może nie byłoby z tego tak wielkiej sensacji, gdyby nie obecność tego młodego Prevca. Irytowało go, że jego sielankowy spokój zaburzali teraz jacyś nadęci dziennikarze, wpychający swoje przerośnięte nosy wszędzie, gdzie się dało. Na dodatek, od czasu zaginięcia panny Kosir, nie rozwiązał ani jednej wykreślanki. I nie chodzi o to, że nie miał do tego okazji, bo Kos ciągle chciała go we wszystkim wyręczać, wyraźnie podniecona całą sytuacją, ale po prostu nie miał do nich głowy. Denerwowało go to i smuciło zarazem. W tak złej formie nie był od…no właśnie, sam już nie pamiętał.
-Zaginiona Lana Kosir, lat 25, niezamężna, prawdopodobnie też z nikim na stałe niezwiązana –zaczęła recytować Kos. –Od pięciu lat mieszka w Lublanie, nie utrzymuje kontaktu z rodzicami.
Horvat zaczął się zastanawiać, skąd jego podwładna ma tę ostatnią informację, ale po kilkusekundowym namyśle doszedł do wniosku, że musiał przeoczyć któryś z raportów. Nie przejął się tym jednak za bardzo.
-Według sąsiadów przebywała na Kranjskim Strehu od..
-Gdzie ?
-Na Wzgórzu Noworocznym –widział, że przewróciła oczami. –Kranjski Streh to oficjalna nazwa, myślałam, że…
-Dobra, nieważne –przerwał. Nie lubił, kiedy zaczynała się wymądrzać. –Kontynuuj.
-No więc była tu od siedemnastego lutego. A zaginęła prawdopodobnie dwanaście dni później. Ostatnia widziała ją pani Ema Pretnar, sklepikarka. Chwilę przed zamknięciem, Kosir kupiła dwie puszki coca-coli i zamówiła zieloną fasolkę. Z zeznań wynika, że nie sprawiała wrażenia wystraszonej ani roztargnionej, choć warto dodać, że zaraz po wyjściu świadek widziała, że zaginiona do kogoś dzwoniła.
Horvata śmieszyło to, w jaki sposób inspektor mówiła, choć nie dał nic po sobie poznać, bo doszedł do wniosku, że gdyby się zaśmiał, byłoby to odrobinę niestosowne. Znał osobiście tą starą Pretnar i wiedział, że połowy tego, co zeznała, nie można było traktować poważnie. A już na pewno nigdy nie użył by do określania jej osoby słowa „świadek”. Wydawało mu się to co najmniej niedorzeczne.
-A co z tym skoczkiem ? –nie wiedział dlaczego, ale Prevc wyjątkowo go irytował.
-Przyjechał tu już po zaginięciu. Prawdopodobnie nie jest zamieszany w całą sprawę, przynajmniej tak wynika z jego zeznań, potwierdzają to też bilingi. Ostatni raz kontaktował się z Kosir pierwszego lutego, dzień później widział ją jeszcze na uczelni.
-Potem już jej nie było na wykładach ? –zastanawiał się, jakim cudem pani perfekcyjna przeoczyła tę sprawę.
-Potem zaczęła się przerwa semestralna –cały zapał komisarza prysł. – Proponowała mu, żeby ją odwiedził, jednak nie byli umówieni.
-To po cholerę on tam przyjechał ? –Horvat zdał sobie sprawę, że mógł przeczytać relację z przesłuchania Prevca, ale wcześniej wydawało mu się to mało istotne.
-Miał jakieś problemy w domu i chyba chciał odpocząć.
-No dobra, a co robi teraz ?
-Rodzice Kosir poprosili go, żeby został na wzgórzu, bo sami nie mogli przyjechać, więc, odkąd technicy skończyli swoją robotę, przebywa w domu zaginionej. Prosiłam go, żeby na razie nie ruszał się z Kranjskiej Gory. Nie miał nic przeciwko.
Nagle przerwało im pukanie do drzwi.
-Są wyniki z laboratorium –do sali weszła Eva trzymając w ręku plik kartek i kilka fotografii.
-Nareszcie! – krzyknęła, wyraźnie ucieszona Kos, a Horvat zauważył, że zaczęła z przejęciem, nerwowo uderzać palcami o jego biurko.
***
Nie
miał ochoty nigdzie wychodzić. Dzień był pochmurny i prawdopodobnie wieczorem
czekała ich kolejna śnieżna zamieć. Myślał o tym, żeby pojechać do Planicy, bo
z tego, co udało mu się dowiedzieć, kadra B, do której z resztą sam kiedyś
należał, miała tam dziś trening, ale dalej leżał w łóżku, mimo, iż dochodziła już
trzynasta.
Powoli zaczynał
przyzwyczajać się do domku Lany. Naturalnie, czuł się nieswojo, przede wszystkim
dlatego, że miał świadomość, iż tydzień wcześniej wydarzyło się tutaj coś
bardzo niepokojącego, ale pod wpływem państwa Kosir, z którymi rozmawiał telefonicznie
na prośbę tej młodej policjantki, postanowił zostać tu przynajmniej do czasu
zawodów na Letalnicy. Oczywiście miał nadzieję, że jeszcze wcześniej znajdzie
się jego znajoma i że okaże się, iż cała ta sytuacja to jedno, wielkie
nieporozumienie, ale podświadomie czuł, że są to tylko pobożne życzenia.
Z zamyślenia wyrwał go dźwięk sms’a.
Z zamyślenia wyrwał go dźwięk sms’a.
OD: Peter
Gdzie ty do cholery jesteś ?
Gdzie ty do cholery jesteś ?
Uświadomił sobie, że od tygodnia
nie odezwał się do nikogo z rodziny. Raz czy dwa odrzucił połączenie od mamy,
obiecując sobie, że oddzwoni, ale oczywiście później tego nie zrobił. Pomyślał
teraz, że pewnie musiała się o niego martwić, bo nie wierzył w to, że jego
starszy brat, sam od siebie, nagle zaczął interesować się jego życiem. A już na
pewno nie po tym, co usłyszał od niego podczas ostatniej rozmowy. Wysłał więc, zamiast
do brata, dość lakoniczną wiadomość do mamy i postanowił, że idzie coś zjeść.
Trzy godziny później siedział
już na wygodniej, czteroosobowej kanapie, która wiozła go na szczyt stoku. Miał
nadzieję, że jeżdżąc na nartach, zapomni choć na chwilę o tym, co się
wydarzyło.
Od ostatnich siedmiu dni nie
myślał prawie o niczym innym. Nawet, kiedy już udało mu się zasnąć, oczami
wyobraźni widział kontrastujące z białym dywanem, plamy krwi. Jego umysł
tworzył wizje, po których zlany potem, budził się w środku nocy, najczęściej
krzycząc. Najgorsza była świadomość, że
nie jest w stanie nic zrobić, a Lana prawdopodobnie potrzebuje teraz pomocy.
Miał nadzieję, że dalej jej potrzebuje…
-Ty jesteś Cene Prevc ? –podjechała
do niego jakaś mała dziewczynka, trzymająca w rączce kartkę papieru i marker.
Mimo młodego wieku, całkiem dobrze radziła sobie na nartach, bo z gracją
zatrzymała się tuż przed nim, gdy regulował zapięcia w butach. –Mogę prosić o
autograf ?
-Jasne –mimowolnie się
uśmiechnął.
Jadąc w dół czuł, że nic nie
jest w stanie go zatrzymać. Śnieg był dobrze zmrożony, więc tyły nart nie
hamowały go podczas zakrętów, a dobrze nasmarowane spody ułatwiały nabieranie
coraz większej prędkości. Trasa, którą wybrał, nie należała do najłatwiejszych,
ale Cene uwielbiał wyzwania, choć oczywiście uczucie, które mu teraz
towarzyszyło, nie mogło równać się z tym, którego doznawał podczas skoków. Mimo
to, nareszcie czuł się wolny.
***
Wiedziała, że Kranjska Gora to
tylko jedno z wielu małych miasteczek w Słowenii, ale była zła na ekipę
kryminalną, że wyniki z laboratorium wysłali dopiero dzisiaj. W końcu sprawa
wydawała się poważna, a ta biedna dziewczyna, jeśli faktycznie została
uprowadzona, mogła teraz bardzo cierpieć. O ile w ogóle żyła…
W pracy nie czuła się
wystarczająco skupiona, bo szef stał nad nią cały dzień, więc postanowiła, że
weźmie dokumenty do domu i na spokojnie je przejrzy. Wiedziała, że jest w tej
układance kilka niewiadomych i miała cichą nadzieję, że wyniki badań rozwieją choć
niektóre jej wątpliwości.
„(…)badanie DNA krwi, pozwoliło ustalić, że
należała ona do zaginionej. Ustalono to, przez porównanie próbki z materiałem
genetycznym zawartym w, pobranym ze szczotki, włosie.”
Z raportu wynikało też, że nie znaleziono w mieszkaniu żadnego
innego materiału biologicznego, który nie należałby do Lany Kosir. Inspektor
była rozczarowana tym faktem bo liczyła na choć mały przełom. I nagle jej wzrok
padł na zdanie, które wcześniej, nie wiedzieć czemu, przeoczyła:
„Na tyłach domu zlokalizowano odcisk buta,
rozmiar 40 (…)”.
Już wiedziała od czego zacznie
jutro…
Mimo wszystko za krótki ten rozdział. Dawkujesz napięcie i w zasadzie to rozumiem, w końcu tu chodzi o jakąś zbrodnię. Niestety niewiele póki co dowiedziałam się o Cene, o tym jaki jest.
OdpowiedzUsuńWięcej już nie wiem co mogłabym napisać, może jedynie tyle, że czekam na kolejny.
Pozdrawiam i życzę weny :)
Nooo... Czekam niecierpliwie :-) fajnie tu!!! Gratuluję
OdpowiedzUsuńNooo... Czekam niecierpliwie :-) fajnie tu!!! Gratuluję
OdpowiedzUsuń