niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział IV

                -Podsumujmy, co wiemy.. –zaczął zrezygnowany.
                Od tygodnia stali w martwym punkcie. Po dziewczynie nie było śladu, a co gorsze, o sprawie dowiedziały się media. Być może nie byłoby z tego tak wielkiej sensacji, gdyby nie obecność tego młodego Prevca. Irytowało go, że jego sielankowy spokój zaburzali teraz jacyś nadęci dziennikarze, wpychający swoje przerośnięte nosy wszędzie, gdzie się dało. Na dodatek, od czasu zaginięcia panny Kosir, nie rozwiązał ani jednej wykreślanki. I nie chodzi o to, że nie miał do tego okazji, bo Kos ciągle chciała go we wszystkim wyręczać, wyraźnie podniecona całą sytuacją, ale po prostu nie miał do nich głowy. Denerwowało go to i smuciło zarazem. W tak złej formie nie był od…no właśnie, sam już nie pamiętał.
                -Zaginiona Lana Kosir, lat 25, niezamężna, prawdopodobnie też z nikim na stałe niezwiązana –zaczęła recytować Kos. –Od pięciu lat mieszka w Lublanie, nie utrzymuje kontaktu z rodzicami.
                Horvat zaczął się zastanawiać, skąd jego podwładna ma tę ostatnią informację, ale po kilkusekundowym namyśle doszedł do wniosku, że musiał przeoczyć któryś z raportów. Nie przejął się tym jednak za bardzo.
                -Według sąsiadów przebywała na Kranjskim Strehu od..
                -Gdzie ?
                -Na Wzgórzu Noworocznym –widział, że przewróciła oczami. –Kranjski Streh to oficjalna nazwa, myślałam, że…
                -Dobra, nieważne –przerwał. Nie lubił, kiedy zaczynała się wymądrzać. –Kontynuuj.
                -No więc była tu od siedemnastego lutego. A zaginęła prawdopodobnie dwanaście dni później. Ostatnia widziała ją pani Ema Pretnar, sklepikarka. Chwilę przed zamknięciem, Kosir kupiła dwie puszki coca-coli i zamówiła zieloną fasolkę. Z zeznań wynika, że nie sprawiała wrażenia wystraszonej ani roztargnionej, choć warto dodać, że zaraz po wyjściu świadek widziała, że zaginiona do kogoś dzwoniła.
                Horvata śmieszyło to, w jaki sposób inspektor mówiła, choć nie dał nic po sobie poznać, bo doszedł do wniosku, że gdyby się zaśmiał, byłoby to odrobinę niestosowne. Znał osobiście tą starą Pretnar i wiedział, że połowy tego, co zeznała, nie można było traktować poważnie. A już na pewno nigdy nie użył by do określania jej osoby słowa „świadek”. Wydawało mu się to co najmniej niedorzeczne.
              -A co z tym skoczkiem ? –nie wiedział dlaczego, ale Prevc wyjątkowo go irytował.
              -Przyjechał tu już po zaginięciu. Prawdopodobnie nie jest zamieszany w całą sprawę, przynajmniej tak wynika z jego zeznań, potwierdzają to też bilingi. Ostatni raz kontaktował się z Kosir pierwszego lutego, dzień później widział ją jeszcze na uczelni.
             -Potem już jej nie było na wykładach ? –zastanawiał się, jakim cudem pani perfekcyjna przeoczyła tę sprawę.
            -Potem zaczęła się przerwa semestralna –cały zapał komisarza prysł. – Proponowała mu, żeby ją odwiedził, jednak nie byli umówieni.
            -To po cholerę on tam przyjechał ? –Horvat zdał sobie sprawę, że mógł przeczytać relację z przesłuchania Prevca, ale wcześniej wydawało mu się to mało istotne.
           -Miał jakieś problemy w domu i chyba chciał odpocząć.
           -No dobra, a co robi teraz ?
           -Rodzice Kosir poprosili go, żeby został na wzgórzu, bo sami nie mogli przyjechać, więc, odkąd technicy skończyli swoją robotę, przebywa w domu zaginionej. Prosiłam go, żeby na razie nie ruszał się z Kranjskiej Gory. Nie miał nic przeciwko.
          Nagle przerwało im pukanie do drzwi.
          -Są wyniki z laboratorium –do sali weszła Eva trzymając w ręku plik kartek i kilka fotografii.
            -Nareszcie! – krzyknęła, wyraźnie ucieszona Kos, a Horvat zauważył, że zaczęła z przejęciem, nerwowo uderzać palcami o jego biurko. 

***


                Nie miał ochoty nigdzie wychodzić. Dzień był pochmurny i prawdopodobnie wieczorem czekała ich kolejna śnieżna zamieć. Myślał o tym, żeby pojechać do Planicy, bo z tego, co udało mu się dowiedzieć, kadra B, do której z resztą sam kiedyś należał, miała tam dziś trening, ale dalej leżał w łóżku, mimo, iż dochodziła już trzynasta. 
                Powoli zaczynał przyzwyczajać się do domku Lany. Naturalnie, czuł się nieswojo, przede wszystkim dlatego, że miał świadomość, iż tydzień wcześniej wydarzyło się tutaj coś bardzo niepokojącego, ale pod wpływem państwa Kosir, z którymi rozmawiał telefonicznie na prośbę tej młodej policjantki, postanowił zostać tu przynajmniej do czasu zawodów na Letalnicy. Oczywiście miał nadzieję, że jeszcze wcześniej znajdzie się jego znajoma i że okaże się, iż cała ta sytuacja to jedno, wielkie nieporozumienie, ale podświadomie czuł, że są to tylko pobożne życzenia.
                Z zamyślenia wyrwał go dźwięk sms’a.
OD: Peter
Gdzie ty do cholery jesteś ?
                Uświadomił sobie, że od tygodnia nie odezwał się do nikogo z rodziny. Raz czy dwa odrzucił połączenie od mamy, obiecując sobie, że oddzwoni, ale oczywiście później tego nie zrobił. Pomyślał teraz, że pewnie musiała się o niego martwić, bo nie wierzył w to, że jego starszy brat, sam od siebie, nagle zaczął interesować się jego życiem. A już na pewno nie po tym, co usłyszał od niego podczas ostatniej rozmowy. Wysłał więc, zamiast do brata, dość lakoniczną wiadomość do mamy i postanowił, że idzie coś zjeść.

Trzy godziny później siedział już na wygodniej, czteroosobowej kanapie, która wiozła go na szczyt stoku. Miał nadzieję, że jeżdżąc na nartach, zapomni choć na chwilę o tym, co się wydarzyło.
Od ostatnich siedmiu dni nie myślał prawie o niczym innym. Nawet, kiedy już udało mu się zasnąć, oczami wyobraźni widział kontrastujące z białym dywanem, plamy krwi. Jego umysł tworzył wizje, po których zlany potem, budził się w środku nocy, najczęściej krzycząc.  Najgorsza była świadomość, że nie jest w stanie nic zrobić, a Lana prawdopodobnie potrzebuje teraz pomocy. Miał nadzieję, że dalej jej potrzebuje…
-Ty jesteś Cene Prevc ? –podjechała do niego jakaś mała dziewczynka, trzymająca w rączce kartkę papieru i marker. Mimo młodego wieku, całkiem dobrze radziła sobie na nartach, bo z gracją zatrzymała się tuż przed nim, gdy regulował zapięcia w butach. –Mogę prosić o autograf ?
-Jasne –mimowolnie się uśmiechnął.
Jadąc w dół czuł, że nic nie jest w stanie go zatrzymać. Śnieg był dobrze zmrożony, więc tyły nart nie hamowały go podczas zakrętów, a dobrze nasmarowane spody ułatwiały nabieranie coraz większej prędkości. Trasa, którą wybrał, nie należała do najłatwiejszych, ale Cene uwielbiał wyzwania, choć oczywiście uczucie, które mu teraz towarzyszyło, nie mogło równać się z tym, którego doznawał podczas skoków. Mimo to, nareszcie czuł się wolny.

***

Wiedziała, że Kranjska Gora to tylko jedno z wielu małych miasteczek w Słowenii, ale była zła na ekipę kryminalną, że wyniki z laboratorium wysłali dopiero dzisiaj. W końcu sprawa wydawała się poważna, a ta biedna dziewczyna, jeśli faktycznie została uprowadzona, mogła teraz bardzo cierpieć. O ile w ogóle żyła…
W pracy nie czuła się wystarczająco skupiona, bo szef stał nad nią cały dzień, więc postanowiła, że weźmie dokumenty do domu i na spokojnie je przejrzy. Wiedziała, że jest w tej układance kilka niewiadomych i miała cichą nadzieję, że wyniki badań rozwieją choć niektóre jej wątpliwości.
„(…)badanie DNA krwi, pozwoliło ustalić, że należała ona do zaginionej. Ustalono to, przez porównanie próbki z materiałem genetycznym zawartym w, pobranym ze szczotki, włosie.”
     Z raportu wynikało też, że nie znaleziono w mieszkaniu żadnego innego materiału biologicznego, który nie należałby do Lany Kosir. Inspektor była rozczarowana tym faktem bo liczyła na choć mały przełom. I nagle jej wzrok padł na zdanie, które wcześniej, nie wiedzieć czemu, przeoczyła:
„Na tyłach domu zlokalizowano odcisk buta, rozmiar 40 (…)”.
                Już wiedziała od czego zacznie jutro…

3 komentarze:

  1. Mimo wszystko za krótki ten rozdział. Dawkujesz napięcie i w zasadzie to rozumiem, w końcu tu chodzi o jakąś zbrodnię. Niestety niewiele póki co dowiedziałam się o Cene, o tym jaki jest.
    Więcej już nie wiem co mogłabym napisać, może jedynie tyle, że czekam na kolejny.
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooo... Czekam niecierpliwie :-) fajnie tu!!! Gratuluję

    OdpowiedzUsuń
  3. Nooo... Czekam niecierpliwie :-) fajnie tu!!! Gratuluję

    OdpowiedzUsuń