piątek, 12 lutego 2016

Rozdział III

     Inspektor Kos postanowiła ten wieczór spędzić w jednym z miejscowych pubów, choć była pewna, że będzie roić się w nich od turystów. Jednak tak dawno nie wychodziła z domu, że było jej to teraz zupełnie obojętne.
     Odkąd pracowała w policji w Kranjskiej Gorze, co wieczór padała na twarz ze zmęczenia. Jej szef był pewny, że ich posterunek jest oazą spokoju i jeśli spojrzeć na to z boku, to rzeczywiście tak właśnie było. Jednak, głównie przez sposób bycia komisarza, to właśnie ona codziennie zalana papierkową robotą, wychodziła z pracy ostatnia. Raporty, które musiała wysyłać do Lublany, dotyczyły głównie przekroczeń prędkości czy drobnych kradzieży, były jednak znacznym obciążeniem, przede wszystkim dlatego, że Kos chciała być w każdym calu perfekcyjna. Nawet kiedy od czasu do czasu, to szef postanawiał owe dokumenty sporządzić, potajemnie zabierała je później z biurka sekretarki, by podłożyć na ich miejsce poprawione lub, jak najczęściej się zdarzało, napisane całkowicie od nowa.
     Anna odkąd pamiętała, lubiła mieć wszystko poukładane i dopięte na ostatni guzik. Dzięki temu i dodatkowej determinacji udało jej się skończyć z wyróżnieniem szkołę policyjną i rownoległe studia. Liczyła potem na szybki rozwój kariery, ale jak na razie od dwóch lat dalej przebywała w Kranjskiej Gorze, pod okiem miłośnika wykreślanek, którego najwiekszym jak dotąd osiągnięciem było złapanie złodzieja samochodu jednego z organizatorów "święta skoków" w Planicy, o czym opowiadał jej co najmniej dziesięć razy, chwaląc się przy okazji, że od pięciu lat ma darmowe wejściowki na zawody.
     Dziś zaczynała swój pięciodniowy urlop, postanowiła więc zapomnieć o pracy i po prostu dobrze się bawić. Od godziny przerzucała więc zawartość swojej szafy, aż zrezygnowana doszła do wniosku, że już dawno powinna była wybrać się na jakieś zakupy. Skazana jednak na codzienne zakładanie niebieskiego munduru, nie miała w ostatnich miesiącach takiej potrzeby.
     Kiedy w końcu zdecydowała się na jasne, wytarte dżinsy z dziurami na kolanach i czarną koszulę bez rękawów, nagle usłyszała dzwonek telefonu. Podświadomie czuła, że nie wróży on nic dobrego...

     Godzinę później zamiast w pubie, była już na wzgórzu, który w tych okolicach był potocznie nazywany Wzgórzem Noworocznym, bo mieszkańcy pamiętali jeszcze huczne koncerty, organizowane tam na Nowy Rok przez, nieżyjących już, państwa Kosirów. Anna nie była pewna skąd o tym wiedziała, ale odkąd przeprowadziła się tutaj z Mariboru, poznała już wiele opowieści i miejscowych legend.
     -Jestem komisarzu. Co sie dzieje?
     Rozejrzała się dookoła. Pierwszy raz od czasów studiów, widziała techników kryminalnych. W zasadzie było ich tylko dwóch a wokoło nie było żółtej taśmy ani, świecących się na niebiesko, jak w filmach, świateł wozów policyjnych, jednak inspektor Kos poczuła w tym momencie dziwne mrowienie w brzuchu, które pamiętała z czasów, gdy w ramach praktyk, mogła brać udział w śledztwach jednostki kryminalnej z Lublany.
     -Pamiętasz pannę Kosir?
     -Tę dziennikarkę? Tak, co z nią?
     -Prawdopodobnie zaginęła.
     -Kiedy? -pomyślała, że dziewczyna musiała zniknąć jakiś czas temu, skoro komisarz postanowił od razu wezwać techników. Standardowo bowiem w takich sytuacjach początkowo przeprowadzano wywiad środowiskowy, ewentualnie wzywano świadków i podawano informację do prasy.
     -Przedwczoraj.
     -Przedwczoraj? -pomyślała, że szef już całkiem stracił rozum. Wezwał ją tutaj tylko dlatego, że jakaś dziennikarka nie wróciła na noc do domu? -Co tu zatem robią technicy? -"i co robię tu ja" dodała w myślach.
     -Mamy podejrzenie, że mogła zostać porwana. Jej znajomy zadzwonił do mnie z informacją, że na podłodze jej salonu jest krew.
     W tym momencie Annę zamiast strachu czy zdenerwowania, ogarnęło podekscytowanie. Nareszcie czuła, że życie podsuwa jej nie lada wyzwanie. Nie żałowała nawet straconego urlopu.

***

     -Przepraszam -ktoś wyrwał go z zamyślenia. -Inspektor Anna Kos. Mam polecanie, żeby pana przesłuchać. 
     Młoda policjantka wylegitymowała się i wskazała Cenetowi drogę do służbowego samochodu. Początkowo nie mógł się ruszyć. Cała ta sytuacja wydawała mu się dalej tak nierealna, że miał nadzieję, że zaraz usłyszy dźwięk budzika albo poczuje, że mama zrywa z niego kołdrę. 
     Od kiedy zadzwonił na posterunek, wszystko działo się bardzo szybko. Komisarz kazał mu poczekać na wzgórzu i do jego przyjazdu nie wchodzić do środka. Dochodziła już szósta wieczorem, więc postanowił schować się w swoim samochodzie, bo nagle uświadomił sobie jak bardzo jest mu zimno. Chwilę wcześniej, gdy wszedł do domku na wzgórzu by sprawdzić, czy Lany na pewno nie ma w środku, podświadomie poczuł, że coś złego musiało się tutaj wydarzyć, jednak naprawdę zaczął się bać, kiedy wszedł do małego salonu i zapalił światło. Był ładnie urządzony, w starym stylu, choć widać było, że obecnie mieszka w nim młoda dziewczyna. Jednak Cene nie miał wówczas głowy do podziwiania drewnianego wnętrza, bo pierwsze, co rzuciło mu się w oczy to kilka dość dużych czerwonych plam na białym dywanie i potłuczone szkło. 
     Pół godziny później zjawił się policyjny samochód z komisarzem i dwójką znacznie od niego młodszych mężczyzn - jak się później okazało, techników kryminalnych, którzy mieli zabezpieczyć ślady i zabrać próbki do badań w laboratorium. Cene stał wtedy oparty o samochód i zastanawiał się, co powinien zrobić. Nie był jednak w stanie się poruszyć. 

     -Proszę się przedstawić i powiedzieć, co robił pan od czasu przyjazdu do Kranjskiej Gory? Bo rozumiem, że przyjechał pan dzisiaj, tak?
     Siedzieli w malutkiej, prowizorycznej sali przesłuchań. Policjantka wyglądała na spiętą i Cene pomyślał, że pracując tutaj pewnie miała niewiele okazji, żeby samodzielnie przesłuchiwać świadków. On sam czuł, że robi mu się niedobrze, kiedy postawiła przed nim dyktafon.
     -Cene Prevc -zaczął. -Tak, przyjechałem dziś rano. Zatrzymałem się na stacji, żeby coś zjeść, kupiłem kilka rzeczy w markecie i pojechałem na wzgórze.
     -Wszedł Pan od razu do środka? - pomimo dyktafonu, kobieta robiła też notatki i Cene widział, że miała bardzo staranny charakter pisma.
     -Nie. Zadzwoniłem i kiedy nikt nie otwierał, pociągnęłem za klamkę. Okazało się, że drzwi były otwarte, jednak nie wszedłem do środka.
     -Dlaczego?
     -Nigdy wcześniej tam nie byłem. Zazwyczaj nie wchodzę nieproszony do cudzych domów. Zawołałem kilka razy, ale nikt nie odpowiadał.
     -Próbował pan dzwonić?
     -Tak. Od razu włączała się automatyczna sekretarka.
     -Co było dalej?
     -Stwierdziłem, że pójdę do sklepu i może tam spotkam Lanę. Jednak sprzedawczyni powiedziała, że nie widziała jej od trzech dni. Pokręciłem się jeszcze po centrum, miałem nadzieję, że gdzieś ją spotkam. Około siedemnastej wróciłem na wzgórze.
     -I postanowił pan jednak wejść do środka...
     -Tak.
     -Dlaczego?
     Cene miał już dość. Chciał uciec. Nie wiedział dlaczego tam wszedł. Nie wiedział dlaczego w ogóle tutaj przyjechał. Ale przede wszystkim przejmował się teraz tym, że dalej nie wie...gdzie jest Lana.



Miało być raz w tygodniu, a jak na razie jest raz dziennie :D 
Ale muszę wykorzystać jeszcze ostatnie dni wolnego... 
Liczę, że  jesteście i czytacie. 
Pozdrawiam! 

12 komentarzy:

  1. Chyba już się przyzwyczaiłam, że codziennie mam nowy rozdział i nie wiem czy dam radę wytrzymać cały tydzień... Rozdział jak zawsze świetny!!! Jeszcze trochę to poczytam i chyba wybaczę mu matematykę :p Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;)
    M. M

    OdpowiedzUsuń
  2. Super 👌 raz w tygodniu nie wchodzi w grę - nie doczekam się ;-) wciąga jak kryminały,które daje mi do poczytania Córka ;-)proszę o więcej! B.M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobię, co w mojej mocy :)
      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  3. Super opowiadanie, właściwie łyknęłam wszystkie rozdziały, które dotychczas tu opublikowałaś na raz :D Mam nadzieję, że skoro będziesz kolejne dodawać raz w tygodniu to chociaż będą one dłuższe.
    Co do treści to do czasu przeczytania tego rozdziału myślałam, że jest to Pan Inspektor i nie pytaj dlaczego, bo sama nie potrafię wyjaśnić. Super, że piszesz o Cene, tak mało jest o nim opowiadań i z chęcią poczytam co tu bd publikować.
    Poza tym lubię tematykę kryminalną i opowieści z zagadkami. Ostatnio przeczytałam kilka książe Jo Nesbo, a w zeszłe wakacje wróciłam do Agathy Christie :)
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę sie bardzo, że Ci sie podoba:)
      Brakowało mi Ceneta ostatnio i chyba po prostu nie mogę przyjąć do wiadomości, że zamiast skoków woli matematykę i fizykę... musiałam coś wymyślić.;)

      Jeśli Nesbo już czytałaś to polecam Lackberg i Nessera :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Przepraszam za SPAM :)
    0. Ten, w którym Kranjec tworzy swoja teorię.
    Wracam! Zapraszam!
    http://last-goodbyye.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszałaś, więc jestem i mogę od razu powiedzieć, że zostaję na stałe. Zyskałaś nową czytelniczkę!
    Przeczytałam wszystkie rozdziały w niespełna kilka/ kilkanaście minut, tak mnie wciągnęły. Lubię takie tajemnicze opowiadania, jak i kryminały.
    W dodatku głównym bohaterem jest Cene, który ostatnio nie pokazuje się w Pucharze Świata, ale ja wierzę, że w przyszłym sezonie będzie można zobaczyć go na podium obok swoich braci.
    Ogólnie jest to chyba pierwsze opowiadanie, w którym średni Prevc jest bohaterem pierwszoplanowym.
    Rozdział jest świetny, czekam na więcej! Jeśli mogłabyś, to informuj mnie o nowościach. Będę bardzo wdzięczna. :)
    Weny życzę!
    Buziaki. ;*


    ps. Jeśli miałabyś ochotę i czas to serdecznie zapraszam do siebie na opowiadanie z bratem Cene.
    caly-swiat-szepcze-za-jej-plecami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że jesteś i że opowiadanie się podoba :)
      Oczywiście postaram się informować na bieżąco o nowościach tutaj;)

      Pozdrawiam! ;*

      Usuń
  6. Kochana :)
    Zapraszam serdecznie na dziewiątkę <3
    http://leben-ist-wunder.blogspot.com/2016/02/rozdzia-09-witaj-kotku.html
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzień dobry ^^
    Powiem szczerze, że nie przepadam za Słoweńcami, ale... u ciebie jest naprawdę bardzo sympatycznie :) W dodatku Cene rzadko się pojawia w opowiadaniach, więc tutaj masz już plusa.
    Ciekawie piszesz, tak... inaczej :)
    Jestem ciekawa, jak to rozwinie się dalej. Czekam!
    Buziaki :**
    PS. Zapraszam też do siebie w wolnej chwili. Będzie mi bardzo miło, jeśli wpadniesz :)
    how-to-be-loved.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa:)
      Szczerze mówiąc ja sana jestem ciekawa, bo mimo, że mam ogólny zarys, to pisząc, sama siebie zaskakuje :p

      Obiecuję, że jutro wpadnę.
      Pozdrawiam!;*

      Usuń