Miała wrażenie, że czas stanął w
miejscu. Czuła jego zapach. Delikatnie ściągnął z niej płaszcz, zmuszając do kroku
w tył. Ściana, o którą się oparła była zimna, a przemoczone ubrania kleiły się
do ciała. W tej chwili jednak w ogóle jej to nie przeszkadzało…
Kiedy się obudziła, Cene jeszcze
spał. Nie chciała go budzić. Postanowiła, że pójdzie pod prysznic a potem jak
gdyby nigdy nic zmyje się na komisariat.
Ciepła woda otulała jej ciało.
Zazwyczaj rano myła się zimną, bo tak łatwiej było się jej obudzić, jednak tego
dnia nie miała na to ochoty. Sięgnęła po męski płyn pod prysznic. Poczuła
wyraźny zapach drzewa sandałowego, który tak bardzo lubiła. Wczoraj też go
czuła, kiedy Cene nachylał się nad nią…
-Wyłaź! –ktoś dosłownie walił w
drzwi. –Zrobiłem śniadanie.
Podświadomie liczyła na to, że
chłopak ją zatrzyma. Z zadowoleniem spojrzała w lustro. Z jej krótkich,
brązowych włosów kapała woda, a niebieskie oczy wyjątkowo nie wyglądały dziś na
zmęczone. Nie miała co prawda ze sobą żadnych kosmetyków, ale tego dnia nie
potrzebowała makijażu. Potrzebowała Ceneta.
-No to, ten… -widać było, że
czuł się niezręcznie. –Tak w zasadzie, to po co wczoraj przyszłaś ?
Unikał jej wzroku, choć
widziała, że uśmiechał się pod nosem. Miała nadzieję, że nie żałował tej nocy.
-Chciałam ci podziękować.
-Mi ? –nie przestawał smarować
kanapki. –Za co ?
-No za pomoc w szpitalu. Poza
tym chciałam się wygadać…
-Oj no to chyba niefortunnie
zamknąłem ci usta.
-Powiedzmy, że takie zamykanie
ust mi nie przeszkadza.
-Naprawdę ? –spojrzał jej w
oczy. Z jednej strony wiedziała, że tylko się przekomarzają, ale z drugiej…
Może to pytanie miało głębszy sens ? Popatrzyła na niego. Przez chwilę żadne z
nich nie mrugało.
-Naprawdę.
Cene w końcu oderwał od niej
wzrok i zajął się z powrotem swoją kanapką.
-Chyba już pójdę –powiedziała po
chwili. -Horvat będzie wściekły jak drugi dzień się nie zjawię –zaczęła zbierać
swoje rzeczy. Wstała, szukając wzrokiem swojego płaszcza. Nie wiedziała kiedy
chłopak to zrobił, ale wisiał na kaloryferze w przedpokoju.
-Poczekaj –widziała, że szuka
czegoś w pamięci. –Gdzie ja to położyłem… ?
-Znalazłeś coś ?
-Powiedzmy, że… -urwał,
przeszukując kieszenie kurtki –zdobyłem.
Podał jej fotografię. Nie była
pewna, ale wydawało jej się, że rozpoznaje na niej Lanę.
-Paryż ?
-Tak. Była na kursie językowym.
Anna odwiesiła płaszcz i usiadła
na sofie. Teraz dostrzegła jeszcze coś…
-Cene –chłopak nachylił się nad
nią –znasz tę drugą dziewczynę ?
-Nie. Pierwszy raz zobaczyłem ją
na tym zdjęciu.
-A mógłbyś mi jednak powiedzieć,
skąd je wziąłeś ?
-Byłem u rodziców Lany – „czy
jemu rozmowa z każdą nieprzejednaną istotą przychodzi z taką łatwością ?”- Anna
próbowała rozmawiać z panią Kosir trzy razy. Bez skutku. –A co ?
-I oni też nie wiedzieli ?
-Nie.
-Cholera.
-No ale co ? –widziała, że nic
nie rozumie. Z resztą, skąd mógł wiedzieć ?
-Bo widzisz… Znaleźliśmy ją
martwą ostatnio. To przez nią byliśmy w Lublanie…
***
„IMMANENTNY”
„Co za głupie słowo” –pomyślał. Szukał go już od godziny i dalej
nie mógł znaleźć odpowiedniego zbioru literek. A przecież podwójne „m” w
wyrazie powinno nie sprawiać trudności. –„I co to w ogóle znaczy ?”
Sięgnął po kubek z kawą, jednak
okazało się, że już dawno go opróżnił i do ust wlała mu się tylko resztka
cieczy połączona z fusami. Skrzywił się i zaczął pluć. Szukał wzrokiem
chusteczek, ale jak zwykle Eva zapomniała dołożyć nowych do pudełka, choć
przypominał jej o tym w zeszłym tygodniu.
Był wściekły. Cały ten dzień to jedno wielkie nieporozumienie.
-Komisarzu ? –sekretarka włożyła głowę pomiędzy lekko uchylone
drzwi.
-Słucham ? –odburknął, dalej wyciągając językiem drobinki kawy
spomiędzy zębów. –Co znowu ?
-Przyszedł fax od informatyka. Zastanawiam się czy zostawić to
Annie, czy…
-Dawaj. Pewnie znowu jakieś głupoty.
„Co ona kombinuje za moimi plecami ?” –od ostatniej rozmowy
postanowił nie ułatwiać Kos życia.
-I przynieś mi wody z łaski swojej!
-Oczywiście –zniknęła, stukając obcasami o podłogę.
Komisarza drażnił dziś każdy dźwięk, obiecał więc sobie, że przy
najbliższej okazji zwróci jej na to uwagę.
Po chwili przyniosła mu plik kartek, na których były wydrukowane
jakieś zdjęcia i kilka dłuższych wiadomości tekstowych. Nad jedną dojrzał
adnotację od informatyka:
„Więcej
nie udało mi się znaleźć. Dysk musiał być regularnie czyszczony, pamięć
przeglądarek też. Na pierwszy rzut oka laptop w ogóle wygląda jak nieużywany,
ale udało się jednak coś wyciągnąć. Mam nadzieję, że pomogłem ;)”
Tak jak myślał –marnowała ich
czas i pewnie też pieniądze. Ciekawe ile zapłaciła temu głupiemu specjaliście ?
Poza tym co to za buźka na końcu ? Zero szacunku dla organów policji.
Miał ochotę wyrzucić od razu wszystkie
pliki do kosza, uznał jednak, że –dla zabicia czasu- może rzucić na nie okiem. Jak
przypuszczał, ani zdjęcia ani widomości nie były nić warte. Czy Kos robiła
sobie żarty ze swojej pracy ? Przerzucił strony ze zdjęciami. Co prawda była na
nich ta cała Kosir, ale przecież nikomu nie przydadzą się do poważnego śledztwa
jej zdjęcia z wakacji.
„Co za absurd” –pomyślał i wrzucił papier do kosza.
Podobnie z resztą było z wiadomościami.
„Jakieś miłosne cholerstwo” –przewrócił oczami. –„Pewnie była
nienormalna i tyle.”
Nagle jego wzrok padł z powrotem na wykreślankę. Jest! Podwójne „m”.
Znalazł. Rzucił kartki, które trzymał w ręku na stos innych dokumentów,
zapominając o śledztwie i wracając do swojego ukochanego świata literowych
zagadek…
***
Pomimo, że wokoło dalej leżał śnieg, w powietrzu dało wyczuć się
już nadchodzącą wiosnę. Słońce świeciło tego dnia wyjątkowo intensywnie, więc
na ulicach Kranjskiej Gory pojawiało się coraz więcej śmiałków, którzy chętnie
opuszczali swoje ciepłe domostwa i hotelowe pokoje po ostatnich śnieżycach. Turystów
było jednak już niewielu, bo sezon
zimowy dobiegał końca, a po skokach w Planicy, oprócz ostatnich otwartych
jeszcze stoków, nie było tutaj żadnych dodatkowych atrakcji.
Dla mieszkańców, którzy nie żyli z turystyki, był to wymarzony
czas. Mogli w spokoju nacieszyć się ostatnimi oddechami zimy bez ciągłego
ścisku wśród gości. Dopiero teraz wyciągali więc narty, sanki i łyżwy by
wieczorami, po pracy, wykorzystać swoje zniżkowe wejściówki. Miasteczko
zaczynało żyć wolniejszym tempem. Puby opustoszały a muzyka nie grała już wieczorami
na każdym rogu ulicy. Zniknęły nawet budy z produktami regionalnymi i ciepłymi
przekąskami.
Cene spacerował po centrum, zastanawiając się, czy nie powinien
wrócić do domu. Był pewien, że mama ucieszyłaby się na jego widok. Może nawet
tata ochłonął trochę po ostatniej rozmowie. W końcu minęło już trochę czasu.
Poza tym zwycięstwa Petera pewnie bardziej ich teraz interesowały niż syn
marnotrawny i jego niespełnione ambicje. Tak, to na pewno był dobry czas by
wrócić do domu z podkulonym ogonem i wtopić się w tło codziennego życia… Ale
czy tego właśnie chciał ?
W tym momencie czuł, że w Kranjskiej Gorze trzyma go już nie
tylko sprawa Lany. Cały dzień myśli zaprzątała mu pani inspektor. I nie była to
tylko kwestia jej delikatnego dotyku, który sprawiał, że na samą myśl
przechodził go przyjemny dreszcz. Nie chodziło też chyba o niesamowicie
głębokie i przenikliwe spojrzenie jej niebieskich oczu ani o promienny uśmiech,
który zobaczył, gdy zasypiali razem. Po prostu zaskakiwało go to uczucie, że
łączy ich jakaś niewidzialna nić porozumienia, coś co sprawia, że pomimo wszystkich
nieporozumień dziwnym trafem zawsze wracają do…no właśnie. Chodziło tylko o
łóżko ?
Nie przyznał się Annie, że była jego pierwszą. Z resztą pewnie sama
się domyśliła. Odniósł wrażenie, że jest już doświadczona w tej kwestii. Na
początku ta myśl trochę go przytłaczała, potem jednak starał się zachowywać już
naturalnie. A podczas wczorajszego wieczoru to on przejął inicjatywę. I, prawdę
mówiąc, był z siebie zadowolony.
Nawet nie wiedział kiedy doszedł do ścieżki prowadzącej nad
Veliki Slap. Wcześniej w domu sprawdził mapę, ale nie sądził, że dotarcie tutaj
przyjdzie mu z taką łatwością. Chociaż –patrząc z drugiej strony- była to jedna
z głównych atrakcji miasteczka, droga musiała być dobrze oznakowana.
Zapadał się w śniegu, ale z determinacją szedł dalej. Anna
pokazała mu zdjęcia techników kryminalnych, choć zastrzegła, że nie może nikim
o tym mówić.
Zdecydowanie nie nadawałby się do tej pracy. Widok nagiego,
sinego ciała przyprawiał go o mdłości. Parę razy musiał zacisnąć zęby, żeby nie
odwrócić głowy i tym samym, nie dać po sobie poznać, że raczej nie należy do
tej grupy mężczyzn, których nie ruszają takie obrazki.
Musiał jednak przyznać, że krajobraz morderstwa był naprawdę
piękny. Wodospad, na którym wisiały teraz zamarznięte sople, sprawiał wrażenie
jakby zatrzymał się w czasie. Promienie słońca załamywały się w kryształkach
lodu, tworząc obraz wielowymiarowej tęczy.
Jessica nie mogła jednak tego zobaczyć. Anna wytłumaczyła mu jak
przebiegło morderstwo. Pomyślał z ironią, że człowiek który to zrobił musiał
mieć wyrafinowane poczucie estetyki…
Nagle w jego wyobraźni pojawił się obraz Lany. Nigdy nie widział
jej nagiej, ale wiedział, że jej sylwetka była nienaganna. Miał nadzieję, że
jej ciało nie wisi gdzieś też na jakimś drzewie, zakonserwowane przez mróz. Już
wiedział, jaki koszmar dziś mu się przyśni…
-Halo ? –sam głos matki
sprawiał, że czuł się o wiele lepiej.
-Cześć mamo.
-Cześć synu –wiedział, że się
uśmiechnęła. –Co u ciebie słychać ?
-Wszystko dobrze…
-Tylko ? –zawsze przeczuwał, że
mama ma zdolności telepatyczne.
-Nic, nic. Po prostu się
stęskniłem.
-Naprawdę ?
-No tak –przetarł dłonią twarz. –Chciałem
zapytać, co u dziewczynek ?
-To co zwykle, Cene. Ema
przyszła dziś z przedszkola z podbitym okiem –zaśmiała się. –Chyba za bardzo
wdała się w starszych braci. No a Nika nie może się pogodzić z tym, że
skończyły się treningi na skoczni.
-Nigdy nie lubiła treningów „na
ziemi” –teraz on też się zaśmiał.
Kochał swoje młodsze siostry. W
zasadzie nie wyobrażał sobie, jak wyglądałoby jego życie gdyby ich nie było.
Znajomi zawsze dziwili się jak wytrzymuje z tak dużą rodziną, ale on sam nigdy
nie miał z tym problemu. Uważał, że inaczej byłoby nudno.
-A u ciebie co słychać, synu ? –czuł,
że zaraz padnie kolejne pytanie, na które nie znał odpowiedzi. Nie pomylił się.
–Kiedy wracasz ?
-Mamo, ja…
-No jasne. Przecież wiem –westchnęła
głęboko. –Ale Peter mówił mi, że nie odżywiasz się tam najlepiej. Jakbyś miał
ochotę na dobry obiad, to wiesz…otwarte 24 na dobę.
Zaśmiali się oboje.
-Dziękuję. Chyba muszę kończyć…
-No więc do zobaczenia, mam
nadzieję.
-Mamo ?
-Tak ?
-Ja… -urwał. –Nie. Nic. Miłego
dnia.
Zrozumiał teraz, że siadanie na
śniegu nie było za mądrym pomysłem. Spodnie przemokły a czekała go jeszcze
droga powrotna do domu. Poza tym temperatura spadła o kilka stopni. Ile czasu
spędził nad tym wodospadem ? Na szczęście nie było jeszcze całkiem ciemno.
Odwrócił się i wtedy zobaczył, że ktoś mu się przygląda.
Znieruchomiał…
Kochani !
W końcu jest ;) jakoś nie mogłam się zebrać w sobie do napisania tego
rozdziału... przepraszam Was bardzo ! Wiem, że nadwyrężyłam waszą cierpliwość.
Mam jednak nadzieję, że mi wybaczycie.
W święta chyba będzie dobry czas by popchnąć akcję jeszcze bardziej do
przodu...
Dziękuję, że jesteście :)
Dobranoc :) (a tym, którzy
przeczytają rano: "Miłego dnia!")
To zdecydowanie mój ulubiony rozdział u Ciebie.
OdpowiedzUsuńPadłam przy zdaniu ' to on przejął inicjatywę i był z siebie zadowolony'. Oby tak dalej Cene ;)
Kolejna końcówka, która sprawia, że mam ochotę Cię udusić! Chcę więcej!!
A tak poza tym zamierzasz po zakończeniu tego opowiadania pisać kolejne? Buziaczki ;*
Będzie więcej, spokojnie:)
UsuńCo później będzie... hmmm...na razie nie wiem. Chcę skończyć to a potem się zobaczy:) chociaż mam nadzieję, że będę się rozwijać w tym kierunku bo pisanie sprawia mi dużą frajdę. Myślałam nawet o jakimś kursie ;)
Buziaki;* Cieszę się, że jesteś.
Oczywiście, że wybaczam. Teraz tym bardziej nie mogę doczekać się świąt... Nie wiesz jak dobrze rozpoczyna się dzień od twojego rozdziału, teraz wiem, że wszystko będzie dobrze! Właśnie stwierdziłam, że twoje opowiadanie idealnie pasuje do mojej 2 rocznicy :D Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zaraziłam cię pasją do skoków 😀 teraz mam przynajmniej kogoś kto mnie rozumie a nie mówi "a ktoś to ogląda jeszcze?" ;*
UsuńCieszę się, że zebrałaś się w sobie i napisałaś ten rozdział. Jak zawsze trzymasz wysoki poziom. I znowu będę czekać z niecierpliwością na kolejny;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
ASzM
Dziękuję, dziękuję ❤
UsuńPozdrawiam!
no no, Cenet, ja nie wierzę, żeś Ty taki.. kurdę, nie wiem, jak to określić, haha :D
OdpowiedzUsuńno i ta druga dziewczyna ze zdjęcia, umm...bo to o nią Ance chodziło, nieprawdaż? (z rana nie myślę xx)
ale mam ochotę walnąć komisarzowi. szowinista jeden :v
czytając opis Kranjskiej Gory autentycznie miałam w głowie te widoki. jakie cudowne doznanie! <3
no i najważniejsze pytanie: CZEMU SKOŃCZYŁAŚ W TAKIM MOMENCIE, KIEDY SIĘ WCIĄGNĘŁAM TAK, ŻE SIŁĄ MNIE NIE WYCIĄGNIESZ? no pls, kto to był ;-;
niecierpliwie czekam na kolejny <3 dużo dużo weny!! :*
Tak, tak...chodziło o tą drugą ze zdjecia (i w zasadzie Anna przyznała, że to właśnie była Jessica) :)
UsuńMuszę was trzymać w napięciu bo mi uciekniecie gdzie indziej... 😜
Buziaki :*
Świetny!!! Zdanie o męskim "samozadowoleniu" i mnie rozbroiło:-)) coraz lepiej Ci idzie Kochana :-) czekam
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ❤
UsuńJak zwykle trzymasz w napięciu. Coś mi się zdaje, że Lana może wcale nie okazać się ofiarą. Jakoś tak czuję. Co do relacji Anny z Cene, to niby są blisko, a zarazem daleko. Żadne nie robi żadnego kroku w stronę relacji nie opartej na sypianiu ze sobą. Dobrze, że przynajmniej on to sobie uświadamia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam szczerze powiedziawszy kilka wersji zakończenia i sama jeszcze nie wiem, na którą się zdecyduję... Jestem na etapie rozstrzygania dalszych losów i chyba dlatego pisze mi się coraz trudniej;) czuje sie trochę jakbym układała puzzle...
UsuńAle komentarze mnie inspirują
Więc bardzo dziękuję, że jestes:)
Pozdrawiam
Świetny, Świetny, Świetny....Kochana z niecierpiwością czekam na następny. Liczę,że będzie jeszcze lepszy od tego, a muszę powiedzieć,że wysoko postawiłaś sobie poprzeczkę. Pozdrawiam i życzę weny...:)
OdpowiedzUsuńDziękuję 😉
UsuńRównież pozdrawiam;)