piątek, 18 marca 2016

Rozdział XIV

                Miała wrażenie, że czas stanął w miejscu. Czuła jego zapach. Delikatnie ściągnął z niej płaszcz, zmuszając do kroku w tył. Ściana, o którą się oparła była zimna, a przemoczone ubrania kleiły się do ciała. W tej chwili jednak w ogóle jej to nie przeszkadzało…

                Kiedy się obudziła, Cene jeszcze spał. Nie chciała go budzić. Postanowiła, że pójdzie pod prysznic a potem jak gdyby nigdy nic zmyje się na komisariat.
                Ciepła woda otulała jej ciało. Zazwyczaj rano myła się zimną, bo tak łatwiej było się jej obudzić, jednak tego dnia nie miała na to ochoty. Sięgnęła po męski płyn pod prysznic. Poczuła wyraźny zapach drzewa sandałowego, który tak bardzo lubiła. Wczoraj też go czuła, kiedy Cene nachylał się nad nią…
                -Wyłaź! –ktoś dosłownie walił w drzwi. –Zrobiłem śniadanie.
                Podświadomie liczyła na to, że chłopak ją zatrzyma. Z zadowoleniem spojrzała w lustro. Z jej krótkich, brązowych włosów kapała woda, a niebieskie oczy wyjątkowo nie wyglądały dziś na zmęczone. Nie miała co prawda ze sobą żadnych kosmetyków, ale tego dnia nie potrzebowała makijażu. Potrzebowała Ceneta.

                -No to, ten… -widać było, że czuł się niezręcznie. –Tak w zasadzie, to po co wczoraj przyszłaś ?
                Unikał jej wzroku, choć widziała, że uśmiechał się pod nosem. Miała nadzieję, że nie żałował tej nocy.
                -Chciałam ci podziękować.
                -Mi ? –nie przestawał smarować kanapki. –Za co ?
                -No za pomoc w szpitalu. Poza tym chciałam się wygadać…
                -Oj no to chyba niefortunnie zamknąłem ci usta.
                -Powiedzmy, że takie zamykanie ust mi nie przeszkadza.
                -Naprawdę ? –spojrzał jej w oczy. Z jednej strony wiedziała, że tylko się przekomarzają, ale z drugiej… Może to pytanie miało głębszy sens ? Popatrzyła na niego. Przez chwilę żadne z nich nie mrugało.
                -Naprawdę.
                Cene w końcu oderwał od niej wzrok i zajął się z powrotem swoją kanapką.
                -Chyba już pójdę –powiedziała po chwili. -Horvat będzie wściekły jak drugi dzień się nie zjawię –zaczęła zbierać swoje rzeczy. Wstała, szukając wzrokiem swojego płaszcza. Nie wiedziała kiedy chłopak to zrobił, ale wisiał na kaloryferze w przedpokoju.
                -Poczekaj –widziała, że szuka czegoś w pamięci. –Gdzie ja to położyłem… ?
                -Znalazłeś coś ?
                -Powiedzmy, że… -urwał, przeszukując kieszenie kurtki –zdobyłem.
                Podał jej fotografię. Nie była pewna, ale wydawało jej się, że rozpoznaje na niej Lanę.
                -Paryż ?
                -Tak. Była na kursie językowym.
                Anna odwiesiła płaszcz i usiadła na sofie. Teraz dostrzegła jeszcze coś…
                -Cene –chłopak nachylił się nad nią –znasz tę drugą dziewczynę ?
                -Nie. Pierwszy raz zobaczyłem ją na tym zdjęciu.
                -A mógłbyś mi jednak powiedzieć, skąd je wziąłeś ?
                -Byłem u rodziców Lany – „czy jemu rozmowa z każdą nieprzejednaną istotą przychodzi z taką łatwością ?”- Anna próbowała rozmawiać z panią Kosir trzy razy. Bez skutku. –A co ?
                -I oni też nie wiedzieli ?
                -Nie.
                -Cholera.
                -No ale co ? –widziała, że nic nie rozumie. Z resztą, skąd mógł wiedzieć ?
                -Bo widzisz… Znaleźliśmy ją martwą ostatnio. To przez nią byliśmy w Lublanie…

***

                „IMMANENTNY”
     „Co za głupie słowo” –pomyślał. Szukał go już od godziny i dalej nie mógł znaleźć odpowiedniego zbioru literek. A przecież podwójne „m” w wyrazie powinno nie sprawiać trudności. –„I co to w ogóle znaczy ?”
                Sięgnął po kubek z kawą, jednak okazało się, że już dawno go opróżnił i do ust wlała mu się tylko resztka cieczy połączona z fusami. Skrzywił się i zaczął pluć. Szukał wzrokiem chusteczek, ale jak zwykle Eva zapomniała dołożyć nowych do pudełka, choć przypominał jej o tym w zeszłym tygodniu.
Był wściekły. Cały ten dzień to jedno wielkie nieporozumienie.
-Komisarzu ? –sekretarka włożyła głowę pomiędzy lekko uchylone drzwi.
-Słucham ? –odburknął, dalej wyciągając językiem drobinki kawy spomiędzy zębów. –Co znowu ?
-Przyszedł fax od informatyka. Zastanawiam się czy zostawić to Annie, czy…
-Dawaj. Pewnie znowu jakieś głupoty.
„Co ona kombinuje za moimi plecami ?” –od ostatniej rozmowy postanowił nie ułatwiać Kos życia.
-I przynieś mi wody z łaski swojej!
-Oczywiście –zniknęła, stukając obcasami o podłogę.
Komisarza drażnił dziś każdy dźwięk, obiecał więc sobie, że przy najbliższej okazji zwróci jej na to uwagę.
Po chwili przyniosła mu plik kartek, na których były wydrukowane jakieś zdjęcia i kilka dłuższych wiadomości tekstowych. Nad jedną dojrzał adnotację od informatyka:

„Więcej nie udało mi się znaleźć. Dysk musiał być regularnie czyszczony, pamięć przeglądarek też. Na pierwszy rzut oka laptop w ogóle wygląda jak nieużywany, ale udało się jednak coś wyciągnąć. Mam nadzieję, że pomogłem ;)”

                Tak jak myślał –marnowała ich czas i pewnie też pieniądze. Ciekawe ile zapłaciła temu głupiemu specjaliście ? Poza tym co to za buźka na końcu ? Zero szacunku dla organów policji.
                Miał ochotę wyrzucić od razu wszystkie pliki do kosza, uznał jednak, że –dla zabicia czasu- może rzucić na nie okiem. Jak przypuszczał, ani zdjęcia ani widomości nie były nić warte. Czy Kos robiła sobie żarty ze swojej pracy ? Przerzucił strony ze zdjęciami. Co prawda była na nich ta cała Kosir, ale przecież nikomu nie przydadzą się do poważnego śledztwa jej zdjęcia z wakacji.
„Co za absurd” –pomyślał i wrzucił papier do kosza.
Podobnie z resztą było z wiadomościami.
„Jakieś miłosne cholerstwo” –przewrócił oczami. –„Pewnie była nienormalna i tyle.”
Nagle jego wzrok padł z powrotem na wykreślankę. Jest! Podwójne „m”. Znalazł. Rzucił kartki, które trzymał w ręku na stos innych dokumentów, zapominając o śledztwie i wracając do swojego ukochanego świata literowych zagadek…

***
Pomimo, że wokoło dalej leżał śnieg, w powietrzu dało wyczuć się już nadchodzącą wiosnę. Słońce świeciło tego dnia wyjątkowo intensywnie, więc na ulicach Kranjskiej Gory pojawiało się coraz więcej śmiałków, którzy chętnie opuszczali swoje ciepłe domostwa i hotelowe pokoje po ostatnich śnieżycach. Turystów było  jednak już niewielu, bo sezon zimowy dobiegał końca, a po skokach w Planicy, oprócz ostatnich otwartych jeszcze stoków, nie było tutaj żadnych dodatkowych atrakcji.
Dla mieszkańców, którzy nie żyli z turystyki, był to wymarzony czas. Mogli w spokoju nacieszyć się ostatnimi oddechami zimy bez ciągłego ścisku wśród gości. Dopiero teraz wyciągali więc narty, sanki i łyżwy by wieczorami, po pracy, wykorzystać swoje zniżkowe wejściówki. Miasteczko zaczynało żyć wolniejszym tempem. Puby opustoszały a muzyka nie grała już wieczorami na każdym rogu ulicy. Zniknęły nawet budy z produktami regionalnymi i ciepłymi przekąskami.
Cene spacerował po centrum, zastanawiając się, czy nie powinien wrócić do domu. Był pewien, że mama ucieszyłaby się na jego widok. Może nawet tata ochłonął trochę po ostatniej rozmowie. W końcu minęło już trochę czasu. Poza tym zwycięstwa Petera pewnie bardziej ich teraz interesowały niż syn marnotrawny i jego niespełnione ambicje. Tak, to na pewno był dobry czas by wrócić do domu z podkulonym ogonem i wtopić się w tło codziennego życia… Ale czy tego właśnie chciał ?
W tym momencie czuł, że w Kranjskiej Gorze trzyma go już nie tylko sprawa Lany. Cały dzień myśli zaprzątała mu pani inspektor. I nie była to tylko kwestia jej delikatnego dotyku, który sprawiał, że na samą myśl przechodził go przyjemny dreszcz. Nie chodziło też chyba o niesamowicie głębokie i przenikliwe spojrzenie jej niebieskich oczu ani o promienny uśmiech, który zobaczył, gdy zasypiali razem. Po prostu zaskakiwało go to uczucie, że łączy ich jakaś niewidzialna nić porozumienia, coś co sprawia, że pomimo wszystkich nieporozumień dziwnym trafem zawsze wracają do…no właśnie. Chodziło tylko o łóżko ?
Nie przyznał się Annie, że była jego pierwszą. Z resztą pewnie sama się domyśliła. Odniósł wrażenie, że jest już doświadczona w tej kwestii. Na początku ta myśl trochę go przytłaczała, potem jednak starał się zachowywać już naturalnie. A podczas wczorajszego wieczoru to on przejął inicjatywę. I, prawdę mówiąc, był z siebie zadowolony.

Nawet nie wiedział kiedy doszedł do ścieżki prowadzącej nad Veliki Slap. Wcześniej w domu sprawdził mapę, ale nie sądził, że dotarcie tutaj przyjdzie mu z taką łatwością. Chociaż –patrząc z drugiej strony- była to jedna z głównych atrakcji miasteczka, droga musiała być dobrze oznakowana.
Zapadał się w śniegu, ale z determinacją szedł dalej. Anna pokazała mu zdjęcia techników kryminalnych, choć zastrzegła, że nie może nikim o tym mówić.
Zdecydowanie nie nadawałby się do tej pracy. Widok nagiego, sinego ciała przyprawiał go o mdłości. Parę razy musiał zacisnąć zęby, żeby nie odwrócić głowy i tym samym, nie dać po sobie poznać, że raczej nie należy do tej grupy mężczyzn, których nie ruszają takie obrazki.
Musiał jednak przyznać, że krajobraz morderstwa był naprawdę piękny. Wodospad, na którym wisiały teraz zamarznięte sople, sprawiał wrażenie jakby zatrzymał się w czasie. Promienie słońca załamywały się w kryształkach lodu, tworząc obraz wielowymiarowej tęczy.
Jessica nie mogła jednak tego zobaczyć. Anna wytłumaczyła mu jak przebiegło morderstwo. Pomyślał z ironią, że człowiek który to zrobił musiał mieć wyrafinowane poczucie estetyki…
Nagle w jego wyobraźni pojawił się obraz Lany. Nigdy nie widział jej nagiej, ale wiedział, że jej sylwetka była nienaganna. Miał nadzieję, że jej ciało nie wisi gdzieś też na jakimś drzewie, zakonserwowane przez mróz. Już wiedział, jaki koszmar dziś mu się przyśni…
               
                -Halo ? –sam głos matki sprawiał, że czuł się o wiele lepiej.
                -Cześć mamo.
                -Cześć synu –wiedział, że się uśmiechnęła. –Co u ciebie słychać ?
                -Wszystko dobrze…
                -Tylko ? –zawsze przeczuwał, że mama ma zdolności telepatyczne.
                -Nic, nic. Po prostu się stęskniłem.
                -Naprawdę ?
                -No tak –przetarł dłonią twarz. –Chciałem zapytać, co u dziewczynek ?
                -To co zwykle, Cene. Ema przyszła dziś z przedszkola z podbitym okiem –zaśmiała się. –Chyba za bardzo wdała się w starszych braci. No a Nika nie może się pogodzić z tym, że skończyły się treningi na skoczni.
                -Nigdy nie lubiła treningów „na ziemi” –teraz on też się zaśmiał.
                Kochał swoje młodsze siostry. W zasadzie nie wyobrażał sobie, jak wyglądałoby jego życie gdyby ich nie było. Znajomi zawsze dziwili się jak wytrzymuje z tak dużą rodziną, ale on sam nigdy nie miał z tym problemu. Uważał, że inaczej byłoby nudno.
                -A u ciebie co słychać, synu ? –czuł, że zaraz padnie kolejne pytanie, na które nie znał odpowiedzi. Nie pomylił się. –Kiedy wracasz ?
                -Mamo, ja…
                -No jasne. Przecież wiem –westchnęła głęboko. –Ale Peter mówił mi, że nie odżywiasz się tam najlepiej. Jakbyś miał ochotę na dobry obiad, to wiesz…otwarte 24 na dobę.
                Zaśmiali się oboje.
                -Dziękuję. Chyba muszę kończyć…
                -No więc do zobaczenia, mam nadzieję.
                -Mamo ?
                -Tak ?
                -Ja… -urwał. –Nie. Nic. Miłego dnia.
               
                Zrozumiał teraz, że siadanie na śniegu nie było za mądrym pomysłem. Spodnie przemokły a czekała go jeszcze droga powrotna do domu. Poza tym temperatura spadła o kilka stopni. Ile czasu spędził nad tym wodospadem ? Na szczęście nie było jeszcze całkiem ciemno.

Odwrócił się i wtedy zobaczył, że ktoś mu się przygląda. Znieruchomiał…




Kochani !
W końcu jest ;) jakoś nie mogłam się zebrać w sobie do napisania tego rozdziału... przepraszam Was bardzo ! Wiem, że nadwyrężyłam waszą cierpliwość. Mam jednak nadzieję, że mi wybaczycie. 
W święta chyba będzie dobry czas by popchnąć akcję jeszcze bardziej do przodu... 
Dziękuję, że jesteście :)
Dobranoc :) (a tym, którzy przeczytają rano: "Miłego dnia!")




14 komentarzy:

  1. To zdecydowanie mój ulubiony rozdział u Ciebie.
    Padłam przy zdaniu ' to on przejął inicjatywę i był z siebie zadowolony'. Oby tak dalej Cene ;)
    Kolejna końcówka, która sprawia, że mam ochotę Cię udusić! Chcę więcej!!
    A tak poza tym zamierzasz po zakończeniu tego opowiadania pisać kolejne? Buziaczki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie więcej, spokojnie:)
      Co później będzie... hmmm...na razie nie wiem. Chcę skończyć to a potem się zobaczy:) chociaż mam nadzieję, że będę się rozwijać w tym kierunku bo pisanie sprawia mi dużą frajdę. Myślałam nawet o jakimś kursie ;)
      Buziaki;* Cieszę się, że jesteś.

      Usuń
  2. Oczywiście, że wybaczam. Teraz tym bardziej nie mogę doczekać się świąt... Nie wiesz jak dobrze rozpoczyna się dzień od twojego rozdziału, teraz wiem, że wszystko będzie dobrze! Właśnie stwierdziłam, że twoje opowiadanie idealnie pasuje do mojej 2 rocznicy :D Czekam na następny!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zaraziłam cię pasją do skoków 😀 teraz mam przynajmniej kogoś kto mnie rozumie a nie mówi "a ktoś to ogląda jeszcze?" ;*

      Usuń
  3. Cieszę się, że zebrałaś się w sobie i napisałaś ten rozdział. Jak zawsze trzymasz wysoki poziom. I znowu będę czekać z niecierpliwością na kolejny;)
    Pozdrawiam ciepło
    ASzM

    OdpowiedzUsuń
  4. no no, Cenet, ja nie wierzę, żeś Ty taki.. kurdę, nie wiem, jak to określić, haha :D
    no i ta druga dziewczyna ze zdjęcia, umm...bo to o nią Ance chodziło, nieprawdaż? (z rana nie myślę xx)
    ale mam ochotę walnąć komisarzowi. szowinista jeden :v
    czytając opis Kranjskiej Gory autentycznie miałam w głowie te widoki. jakie cudowne doznanie! <3
    no i najważniejsze pytanie: CZEMU SKOŃCZYŁAŚ W TAKIM MOMENCIE, KIEDY SIĘ WCIĄGNĘŁAM TAK, ŻE SIŁĄ MNIE NIE WYCIĄGNIESZ? no pls, kto to był ;-;
    niecierpliwie czekam na kolejny <3 dużo dużo weny!! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak...chodziło o tą drugą ze zdjecia (i w zasadzie Anna przyznała, że to właśnie była Jessica) :)

      Muszę was trzymać w napięciu bo mi uciekniecie gdzie indziej... 😜
      Buziaki :*

      Usuń
  5. Świetny!!! Zdanie o męskim "samozadowoleniu" i mnie rozbroiło:-)) coraz lepiej Ci idzie Kochana :-) czekam

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle trzymasz w napięciu. Coś mi się zdaje, że Lana może wcale nie okazać się ofiarą. Jakoś tak czuję. Co do relacji Anny z Cene, to niby są blisko, a zarazem daleko. Żadne nie robi żadnego kroku w stronę relacji nie opartej na sypianiu ze sobą. Dobrze, że przynajmniej on to sobie uświadamia. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam szczerze powiedziawszy kilka wersji zakończenia i sama jeszcze nie wiem, na którą się zdecyduję... Jestem na etapie rozstrzygania dalszych losów i chyba dlatego pisze mi się coraz trudniej;) czuje sie trochę jakbym układała puzzle...
      Ale komentarze mnie inspirują
      Więc bardzo dziękuję, że jestes:)
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Świetny, Świetny, Świetny....Kochana z niecierpiwością czekam na następny. Liczę,że będzie jeszcze lepszy od tego, a muszę powiedzieć,że wysoko postawiłaś sobie poprzeczkę. Pozdrawiam i życzę weny...:)

    OdpowiedzUsuń