-Słucham ? –musiała coś źle
zrozumieć. –Komisarzu, gdzie pan jest ?
-W lesie. Cholera! –przerwał na
chwilę. Słyszała w jego głosie wyraźne zdenerwowanie. –Wiesz gdzie jest Veliki
Slap ?
-Tak. Chyba tak… -analizowała w
myślach położenie wodospadu, planując jak najszybciej może się tam dostać.
-Od razu mówię, że samochodem nie
dojedziesz. Droga jest strasznie oblodzona, poza tym nikt tutaj nie odśnieżał
od miesięcy –czyżby komisarz czytał w jej myślach ? -Musieliśmy się przebijać
na piechotę –westchnął. -Najlepiej zostań na razie na komisariacie.
-Ja…w porządku –oczywiście wolałaby pojechać i zobaczyć na
własne oczy, co się wydarzyło, ale nie chciała sprzeciwiać się Horvatowi.
Czuła, że komisarz jest już wystarczająco
mocno rozdrażniony, a chciała się jeszcze czegoś dowiedzieć. –Ale co się
dokładnie stało ?
-Jacyś nawiedzeni turyści chcieli sobie zrobić wycieczkę. Mieli
ochotę zobaczyć sople na tym przeklętym wodospadzie, ale… Cholera, mówiłem,
żebyście tego nie ruszali! –krzyknął tak głośno, że Kos musiała odsunąć telefon
od ucha. –Co za gamonie. No.. ale zamiast podziwiać krajobraz, natknęli się na
wisielca.
-Samobójstwo ? –była równie zdziwiona, co przerażona.
-Na to wygląda. Chociaż ten tu –domyśliła się, że chodzi mu za
pewne o technika albo lekarza –coś marudzi o morderstwie.
-Kobieta czy mężczyzna ?
-Kobieta. I, że tak powiem, całkiem…świeża –odchrząknął. –Poza tym
chyba ją znamy.
-Lana ?
-Nie. Ta młoda, co się stawiła wczoraj z broszką czy co to tam
było.
-O cholera –poczuła nagle ochotę na kolejnego papierosa. –Miała ze
sobą jakieś dokumenty ? Mogłabym już zawiadomić rodzinę, albo…
-Wisiała naga –na linii zapanowała cisza. Po chwili jednak
komisarz odezwał się ponownie. –Zabierają ją do trupiarni –Anna nie znosiła
tego określania. –Pokroją ją czy coś i będziemy wiedzieć o co dokładnie chodzi.
Na razie trzeba znaleźć kogokolwiek, kto może ją oficjalnie zidentyfikować.
-Poszukam.
-Świetnie. Jak tylko się wydostanę z tego zaśnieżonego zadupia,
to się jeszcze odezwę. Albo spotkamy się na komisariacie.
-Jasne.
Odłożyła słuchawkę. Przez chwilę szumiało jej w głowie.
Siedziała na blacie biurka, wpatrując się w powieszoną na ścianie mapę, jednak
myślami była gdzie indziej. Bo o ile brutalne morderstwa czy rozkładające się
zwłoki nie działały na nią w żaden szczególny sposób, o tyle samobójstwa, a już
w szczególności te przez powieszenie, przyprawiały ją o mdłości.
Po raz pierwszy zobaczyła wisielca kiedy miała sześć lat.
Uwielbiała mały, drewniany domek nad morzem, do którego jeździła z rodzicami.
Zaraz przed nim rozciągała się szeroka, piaszczysta plaża, na której zazwyczaj
wręcz roiło się od turystów. Mogła więc bawić się do woli z gwarną gromadką
dzieci, a jej największym zmartwieniem była zaginiona łopatka z kotkiem, którą
dostała na urodziny. Coś jednak miało przerwać tę dziecięcą sielankę…
Pamiętała, że lato było wtedy wyjątkowo upalne, jednak akurat
tamtego dnia spadł długo wyczekiwany deszcz. W powietrzu unosił się zapach
spalonej trawy zmieszany ze świeżym powiewem morskiej bryzy. Wstała z łóżka bardzo
wcześnie i pierwsze co usłyszała, to brzęczenie much. Było bardzo głośne, a
jako, że małą Anię życie owadów niezmiernie fascynowało, postanowiła sprawdzić
skąd dochodzi. Cichutko otworzyła więc drzwi nie chcąc obudzić reszty rodziny i
prześlizgnęła się do niewielkiego salonu, który służył też jako jadalnia i poniekąd
kuchnia, bo blat z palnikiem gazowym i zlewem wydzielała tylko mała ścianka
działowa. Much było więcej niż się spodziewała. Latały wszędzie, obijając się o
okna i ściany. Początkowo nawet ją to śmieszyło. Dopiero później zauważyła, że
coś dużego, zwisającego z sufitu, przyciąga te wszystkie owady. To coś patrzyło
na nią wyłupiastymi oczami, z dziwnym grymasem na sinofioletowej twarzy. To
coś, do złudzenia przypominało jej tatusia… Zaczęła krzyczeć.
Teraz, kiedy miała już dwadzieścia pięć lat, dalej obraz jej
ojca pojawiał się zawsze, ilekroć dowiadywała się o samobójstwie. Umiała już
walczyć z odruchem wymiotnym, jednak ogarniający ją chłód pozostał. Przez
długie lata miała żal do rodziców: do ojca o to, że ich zostawił, do matki o
to, że nie zrobiła nic, żeby pomóc jej przeżyć tę traumę. Potem nauczyła się
jakoś z tym żyć. Do dziś nie potrafiła jednak pojąć, jak można tak po prostu
zawiązać sobie coś na szyi, a później pchnąć krzesło, na którym się stoi. Dla
niej było to równoznaczne z poddaniem się, z odebraniem szansy sobie i bliskim.
Dlatego zawsze mocno przeżywała kolejne sprawy samobójstw. Czasami wręcz
pragnęła, by okazało się, że jednak mają do czynienia z morderstwem. Miała
nadzieję, że tym razem los okaże się dla niej łaskawy.
***
Noc upłynęła mu wyjątkowo spokojnie. Po raz pierwszy od
dłuższego czasu obudził się wypoczęty i pełen życia. Sam zaskoczony więc swoim
zapałem, postanowił obudzić Petera i oznajmić mu, że ma się pakować na stok.
Kiedy jednak odsłonił zasłony, zorientował się, że jego wspaniały plan nie ma
szans na powodzenie. Cała Kranjska Gora pogrążona była w gęstej mgle, a z nieba
padał gruby, mokry śnieg. Drzewa, które już wcześniej uginały się pod ciężarem
białego puchu, teraz dodatkowo wyginane były przez wiejący wiatr.
-Cholera –zaklął pod nosem.
-Jak dalej tak będzie wiać, to zaraz nam urwie dach.
Siedzieli zrezygnowani, patrząc w telewizor, na którym obraz co
chwilę zacinał się, a na pasku powiadomień pojawiał się komunikat o braku
połączenia z anteną.
-Może w coś pogramy ?
-Niby w co ?
-No nie wiem… Lana nie ma tu jakiś bierek albo kart ?
Cene pokręcił głową.
-Nic nie widziałem. Ale nie zaglądałem jeszcze do tych szafek –wskazał
palcem na zabytkową komodę w salonie. –Możemy poszukać. I tak nie mamy nic
lepszego do roboty.
Peter miał po południu jechać na trening w Planicy, ale na
Velikance wiało jeszcze mocniej niż w Kranjskiej Gorze, więc nie było mowy o
skakaniu.
Szuflady komody uginały się pod ciężarem dokumentów i innych
najróżniejszych rzeczy, którymi były załadowane. Cene zastanawiał się, czy Lana
nie miałaby nic przeciwko temu, gdyby dowiedziała się, że szperają w jej
meblach, doszedł jednak do wniosku, że przecież nie robią nic złego, a może
przez przypadek znajdą coś, co pomoże policji.
-Większość z tych rzeczy należała chyba jeszcze do jej dziadków –Peter
trzymał w ręce starą, drewnianą fajkę, z wyrzeźbionym bokiem.
-Pewnie tak…
-Tak w ogóle, to gdzie są jej rodzice ? Zgodzili się, żebyś tak
po prostu sobie tutaj mieszkał ?
-Z tego co wiem, Lana nie kontaktowała się z nimi od kilku lat.
Ale rozmawiałem z nimi przez telefon. Było im to na rękę, że ktoś tutaj został.
-Dziwne –odłożył na bok kolejny plik kartek. –A dlaczego ze sobą
nie gadali ?
-Nie wiem.
-Nie rozmawialiście o tym ?
-Nie.
Cene dopiero teraz dostrzegł, jak mało wiedział o dziennikarce.
Z resztą sam jej za dużo też o sobie nie opowiadał. Wystarczyło im wzajemne
towarzystwo, żeby dobrze się bawić. Nie potrzebowali zwierzeń.
-Zobacz –Peter podał mu zżółkniętą fotografię. –To ona ?
Na zdjęciu widać było małą dziewczynkę bawiącą się w
piaskownicy. Machała rączką do fotografa i uśmiechała się szeroko. Cene od razu
poznał charakterystyczne dołeczki w policzkach.
-Raczej tak –sam mimowolnie się uśmiechnął.
-W ogóle to dziwne…
-Co ?
-No że w całym tym domu nie ma zdjęć.
Zamyślił się. Jego brat miał rację. Nigdzie nie widział ramek.
Ani na ścianach, ani na meblach. Nawet on w swoim pokoju miał jakieś
fotografie. A tutaj ? Nic. Gdyby nie znał Lany, mógłby pomyśleć, że nie lubi
zdjęć, ale przecież była dziennikarką i do tego, też całkiem niezłą fotografką.
Czasem pokazywała mu, jak udało jej się podczas zawodów uchwycić skoczków i
musiał przyznać, że naprawdę miała talent.
-Może jeszcze znajdziemy jakieś albumy.
-No nie wiem… -położył obok siebie jakąś książeczkę.
-A co to ?
-Biblia chyba. Ale nie po naszemu.
-Pokaż.
Faktycznie trzymał w ręku francuskie wydanie Pisma Świętego.
Małe, poręczne, w zniszczonej już, niebieskiej okładce. Ktoś musiał często z
niego korzystać. Przewrócił szybko strony, aż znalazł to, czego szukał. Księga
Hioba. Podświadomie liczył, że odnajdzie tutaj jakieś zapiski albo informacje,
ale nic, oprócz jednaj wyrwanej strony, nie zwróciło jego uwagi. Odłożył książkę
na ziemię.
-Coś ciekawego ?
Pokręcił głową.
-Nie.
-To zobacz na to.
Peter podał mu coś, co wyglądało jak zwykły notes w grubej
okładce.
-Zeszyt ? –spojrzał na brata, podnosząc do góry brwi.
-Otwórz.
„Sekretny
dziennik Lany, część III”
Tytuł brzmiał górnolotnie, ale musiał przyznać, że znalezisko
brata, było niezwykle interesujące. Szybko przejrzał strony, chcąc zorientować
się, z jakiego okresu życia dziewczyny pochodzi pamiętnik, jednak większość z
nich zamiast zapisków, zawierała tylko krótkie cytaty albo szkice. Nie
wiedział, że Lana maluje, ale widocznie miała więcej talentów, niż te, które zdążył
poznać.
-Nic tutaj nie ma –powiedział zrezygnowany i już miał odłożyć
zeszyt, kiedy nagle coś przykuło jego uwagę.
Z tyłu w okładce wycięta była dziura, w której idealnie mieściła
się cienka, srebrna żyletka. Pod nią widniał cytat: „Bo człowiek rodzi się, by cierpieć.” Nie musiał się zastanawiać,
skąd Lana go przepisała...
Świetny rozdział, brawo!
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy ;)
ASzM
Bardzo dobry rozdział, tylko jak chodzi o mnie i mój umysł to zdecydowanie zbyt szybko się kończy. Nie musisz się przejmować moim smędzeniem, ja po prostu czytając kryminały, zdarzało mi się czytać je ,,od deski do deski". Mimo to poczekam sobie potulnie :)
OdpowiedzUsuńPodobała mi się rozmowa z komisarzem przez telefon, ma on eh, niewybredne słownictwo. Jak chodzi o braci to dobrze, że zajęli się przeglądaniem rzeczy, w końcu coś więcej o Lanie, co mnie trochę niepokoi. Nie mniej rozdział jest świetny i bd czekać.
Pozdrawiam
Tak się ucieszyłam, że jest nowy rozdział i zapomniałam napisać komentarz... Brawo ja. Ale jestem i już czekam na następny ;) Rozdział oczywiście bardzo dobry, ale u ciebie to nic nowego. Dobija mnie fakt, że już tylko 2 weekendy... Co my później zrobimy. Zostanie mi tylko twoje opowiadanie i nasze dziwne plany.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, przesyłam uściski i życzę weny :*
Magda
o kuźwa, chyba żartujesz, że ta od broszki nie żyje
OdpowiedzUsuńno i jeszcze to niezbyt przyjemne wspomnienie z dzieciństwa związane ze śmiercią jej ojca... ugh, to źle działa na psychikę ;-;
a ten zeszyt? rozbił mnie całkowicie z tropu... Lana się okaleczała... o nie
proszę, chcę już kolejny, bo chyba uschnę z niecierpliwości!
Zaczynam się bać 😱 Brawo! P.s. strasznie ćwiczysz moją cierpliwość!! Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuń