poniedziałek, 7 marca 2016

Rozdział XI

                -Słucham ? –musiała coś źle zrozumieć. –Komisarzu, gdzie pan jest ?
                -W lesie. Cholera! –przerwał na chwilę. Słyszała w jego głosie wyraźne zdenerwowanie. –Wiesz gdzie jest Veliki Slap ?
                -Tak. Chyba tak… -analizowała w myślach położenie wodospadu, planując jak najszybciej może się tam dostać.
                -Od razu mówię, że samochodem nie dojedziesz. Droga jest strasznie oblodzona, poza tym nikt tutaj nie odśnieżał od miesięcy –czyżby komisarz czytał w jej myślach ? -Musieliśmy się przebijać na piechotę –westchnął. -Najlepiej zostań na razie na komisariacie.
-Ja…w porządku –oczywiście wolałaby pojechać i zobaczyć na własne oczy, co się wydarzyło, ale nie chciała sprzeciwiać się Horvatowi. Czuła, że komisarz jest  już wystarczająco mocno rozdrażniony, a chciała się jeszcze czegoś dowiedzieć. –Ale co się dokładnie stało ?
-Jacyś nawiedzeni turyści chcieli sobie zrobić wycieczkę. Mieli ochotę zobaczyć sople na tym przeklętym wodospadzie, ale… Cholera, mówiłem, żebyście tego nie ruszali! –krzyknął tak głośno, że Kos musiała odsunąć telefon od ucha. –Co za gamonie. No.. ale zamiast podziwiać krajobraz, natknęli się na wisielca.
-Samobójstwo ? –była równie zdziwiona, co przerażona.
-Na to wygląda. Chociaż ten tu –domyśliła się, że chodzi mu za pewne o technika albo lekarza –coś marudzi o morderstwie.
-Kobieta czy mężczyzna ?
-Kobieta. I, że tak powiem, całkiem…świeża –odchrząknął. –Poza tym chyba ją znamy.
-Lana ?
-Nie. Ta młoda, co się stawiła wczoraj z broszką czy co to tam było.
-O cholera –poczuła nagle ochotę na kolejnego papierosa. –Miała ze sobą jakieś dokumenty ? Mogłabym już zawiadomić rodzinę, albo…
-Wisiała naga –na linii zapanowała cisza. Po chwili jednak komisarz odezwał się ponownie. –Zabierają ją do trupiarni –Anna nie znosiła tego określania. –Pokroją ją czy coś i będziemy wiedzieć o co dokładnie chodzi. Na razie trzeba znaleźć kogokolwiek, kto może ją oficjalnie zidentyfikować.
-Poszukam.
-Świetnie. Jak tylko się wydostanę z tego zaśnieżonego zadupia, to się jeszcze odezwę. Albo spotkamy się na komisariacie.
-Jasne.

Odłożyła słuchawkę. Przez chwilę szumiało jej w głowie. Siedziała na blacie biurka, wpatrując się w powieszoną na ścianie mapę, jednak myślami była gdzie indziej. Bo o ile brutalne morderstwa czy rozkładające się zwłoki nie działały na nią w żaden szczególny sposób, o tyle samobójstwa, a już w szczególności te przez powieszenie, przyprawiały ją o mdłości.
Po raz pierwszy zobaczyła wisielca kiedy miała sześć lat. Uwielbiała mały, drewniany domek nad morzem, do którego jeździła z rodzicami. Zaraz przed nim rozciągała się szeroka, piaszczysta plaża, na której zazwyczaj wręcz roiło się od turystów. Mogła więc bawić się do woli z gwarną gromadką dzieci, a jej największym zmartwieniem była zaginiona łopatka z kotkiem, którą dostała na urodziny. Coś jednak miało przerwać tę dziecięcą sielankę…
Pamiętała, że lato było wtedy wyjątkowo upalne, jednak akurat tamtego dnia spadł długo wyczekiwany deszcz. W powietrzu unosił się zapach spalonej trawy zmieszany ze świeżym powiewem morskiej bryzy. Wstała z łóżka bardzo wcześnie i pierwsze co usłyszała, to brzęczenie much. Było bardzo głośne, a jako, że małą Anię życie owadów niezmiernie fascynowało, postanowiła sprawdzić skąd dochodzi. Cichutko otworzyła więc drzwi nie chcąc obudzić reszty rodziny i prześlizgnęła się do niewielkiego salonu, który służył też jako jadalnia i poniekąd kuchnia, bo blat z palnikiem gazowym i zlewem wydzielała tylko mała ścianka działowa. Much było więcej niż się spodziewała. Latały wszędzie, obijając się o okna i ściany. Początkowo nawet ją to śmieszyło. Dopiero później zauważyła, że coś dużego, zwisającego z sufitu, przyciąga te wszystkie owady. To coś patrzyło na nią wyłupiastymi oczami, z dziwnym grymasem na sinofioletowej twarzy. To coś, do złudzenia przypominało jej tatusia… Zaczęła krzyczeć.
Teraz, kiedy miała już dwadzieścia pięć lat, dalej obraz jej ojca pojawiał się zawsze, ilekroć dowiadywała się o samobójstwie. Umiała już walczyć z odruchem wymiotnym, jednak ogarniający ją chłód pozostał. Przez długie lata miała żal do rodziców: do ojca o to, że ich zostawił, do matki o to, że nie zrobiła nic, żeby pomóc jej przeżyć tę traumę. Potem nauczyła się jakoś z tym żyć. Do dziś nie potrafiła jednak pojąć, jak można tak po prostu zawiązać sobie coś na szyi, a później pchnąć krzesło, na którym się stoi. Dla niej było to równoznaczne z poddaniem się, z odebraniem szansy sobie i bliskim. Dlatego zawsze mocno przeżywała kolejne sprawy samobójstw. Czasami wręcz pragnęła, by okazało się, że jednak mają do czynienia z morderstwem. Miała nadzieję, że tym razem los okaże się dla niej łaskawy.

***

Noc upłynęła mu wyjątkowo spokojnie. Po raz pierwszy od dłuższego czasu obudził się wypoczęty i pełen życia. Sam zaskoczony więc swoim zapałem, postanowił obudzić Petera i oznajmić mu, że ma się pakować na stok. Kiedy jednak odsłonił zasłony, zorientował się, że jego wspaniały plan nie ma szans na powodzenie. Cała Kranjska Gora pogrążona była w gęstej mgle, a z nieba padał gruby, mokry śnieg. Drzewa, które już wcześniej uginały się pod ciężarem białego puchu, teraz dodatkowo wyginane były przez wiejący wiatr.
-Cholera –zaklął pod nosem.

-Jak dalej tak będzie wiać, to zaraz nam urwie dach.
Siedzieli zrezygnowani, patrząc w telewizor, na którym obraz co chwilę zacinał się, a na pasku powiadomień pojawiał się komunikat o braku połączenia z anteną.
-Może w coś pogramy ?
-Niby w co ?
-No nie wiem… Lana nie ma tu jakiś bierek albo kart ?
Cene pokręcił głową.
-Nic nie widziałem. Ale nie zaglądałem jeszcze do tych szafek –wskazał palcem na zabytkową komodę w salonie. –Możemy poszukać. I tak nie mamy nic lepszego do roboty.
Peter miał po południu jechać na trening w Planicy, ale na Velikance wiało jeszcze mocniej niż w Kranjskiej Gorze, więc nie było mowy o skakaniu.
Szuflady komody uginały się pod ciężarem dokumentów i innych najróżniejszych rzeczy, którymi były załadowane. Cene zastanawiał się, czy Lana nie miałaby nic przeciwko temu, gdyby dowiedziała się, że szperają w jej meblach, doszedł jednak do wniosku, że przecież nie robią nic złego, a może przez przypadek znajdą coś, co pomoże policji.
-Większość z tych rzeczy należała chyba jeszcze do jej dziadków –Peter trzymał w ręce starą, drewnianą fajkę, z wyrzeźbionym bokiem.
-Pewnie tak…
-Tak w ogóle, to gdzie są jej rodzice ? Zgodzili się, żebyś tak po prostu sobie tutaj mieszkał ?
-Z tego co wiem, Lana nie kontaktowała się z nimi od kilku lat. Ale rozmawiałem z nimi przez telefon. Było im to na rękę, że ktoś tutaj został.
-Dziwne –odłożył na bok kolejny plik kartek. –A dlaczego ze sobą nie gadali ?
-Nie wiem.
-Nie rozmawialiście o tym ?
-Nie.
Cene dopiero teraz dostrzegł, jak mało wiedział o dziennikarce. Z resztą sam jej za dużo też o sobie nie opowiadał. Wystarczyło im wzajemne towarzystwo, żeby dobrze się bawić. Nie potrzebowali zwierzeń.
-Zobacz –Peter podał mu zżółkniętą fotografię. –To ona ?
Na zdjęciu widać było małą dziewczynkę bawiącą się w piaskownicy. Machała rączką do fotografa i uśmiechała się szeroko. Cene od razu poznał charakterystyczne dołeczki w policzkach.
-Raczej tak –sam mimowolnie się uśmiechnął.
-W ogóle to dziwne…
-Co ?
-No że w całym tym domu nie ma zdjęć.
Zamyślił się. Jego brat miał rację. Nigdzie nie widział ramek. Ani na ścianach, ani na meblach. Nawet on w swoim pokoju miał jakieś fotografie. A tutaj ? Nic. Gdyby nie znał Lany, mógłby pomyśleć, że nie lubi zdjęć, ale przecież była dziennikarką i do tego, też całkiem niezłą fotografką. Czasem pokazywała mu, jak udało jej się podczas zawodów uchwycić skoczków i musiał przyznać, że naprawdę miała talent.
-Może jeszcze znajdziemy jakieś albumy.
-No nie wiem… -położył obok siebie jakąś książeczkę.
-A co to ?
-Biblia chyba. Ale nie po naszemu.
-Pokaż.
Faktycznie trzymał w ręku francuskie wydanie Pisma Świętego. Małe, poręczne, w zniszczonej już, niebieskiej okładce. Ktoś musiał często z niego korzystać. Przewrócił szybko strony, aż znalazł to, czego szukał. Księga Hioba. Podświadomie liczył, że odnajdzie tutaj jakieś zapiski albo informacje, ale nic, oprócz jednaj wyrwanej strony, nie zwróciło jego uwagi. Odłożył książkę na ziemię.
-Coś ciekawego ?
Pokręcił głową.
-Nie.
-To zobacz na to.
Peter podał mu coś, co wyglądało jak zwykły notes w grubej okładce.
-Zeszyt ? –spojrzał na brata, podnosząc do góry brwi.
-Otwórz.

Sekretny dziennik Lany, część III

Tytuł brzmiał górnolotnie, ale musiał przyznać, że znalezisko brata, było niezwykle interesujące. Szybko przejrzał strony, chcąc zorientować się, z jakiego okresu życia dziewczyny pochodzi pamiętnik, jednak większość z nich zamiast zapisków, zawierała tylko krótkie cytaty albo szkice. Nie wiedział, że Lana maluje, ale widocznie miała więcej talentów, niż te, które zdążył poznać.
-Nic tutaj nie ma –powiedział zrezygnowany i już miał odłożyć zeszyt, kiedy nagle coś przykuło jego uwagę.

Z tyłu w okładce wycięta była dziura, w której idealnie mieściła się cienka, srebrna żyletka. Pod nią widniał cytat: „Bo człowiek rodzi się, by cierpieć.” Nie musiał się zastanawiać, skąd Lana go przepisała...

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, brawo!
    Czekam na ciąg dalszy ;)
    ASzM

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobry rozdział, tylko jak chodzi o mnie i mój umysł to zdecydowanie zbyt szybko się kończy. Nie musisz się przejmować moim smędzeniem, ja po prostu czytając kryminały, zdarzało mi się czytać je ,,od deski do deski". Mimo to poczekam sobie potulnie :)
    Podobała mi się rozmowa z komisarzem przez telefon, ma on eh, niewybredne słownictwo. Jak chodzi o braci to dobrze, że zajęli się przeglądaniem rzeczy, w końcu coś więcej o Lanie, co mnie trochę niepokoi. Nie mniej rozdział jest świetny i bd czekać.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak się ucieszyłam, że jest nowy rozdział i zapomniałam napisać komentarz... Brawo ja. Ale jestem i już czekam na następny ;) Rozdział oczywiście bardzo dobry, ale u ciebie to nic nowego. Dobija mnie fakt, że już tylko 2 weekendy... Co my później zrobimy. Zostanie mi tylko twoje opowiadanie i nasze dziwne plany.
    Pozdrawiam, przesyłam uściski i życzę weny :*
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  4. o kuźwa, chyba żartujesz, że ta od broszki nie żyje
    no i jeszcze to niezbyt przyjemne wspomnienie z dzieciństwa związane ze śmiercią jej ojca... ugh, to źle działa na psychikę ;-;
    a ten zeszyt? rozbił mnie całkowicie z tropu... Lana się okaleczała... o nie
    proszę, chcę już kolejny, bo chyba uschnę z niecierpliwości!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczynam się bać 😱 Brawo! P.s. strasznie ćwiczysz moją cierpliwość!! Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń