Tragedia
na drodze!
Wczoraj późnym popołudniem na drodze krajowej
nr 445, niedaleko miejscowości Dolenja Vas doszło do tragedii. Kierowca stracił
panowanie nad samochodem i uderzył w rosnące na poboczu drzewo.
Auto stanęło w płomieniach…
Auto stanęło w płomieniach…
Znamy
tożsamość ofiary wypadku!
Niestety potwierdziły się wcześniejsze
przypuszczenia. Wczoraj, na konferencji prasowej policja potwierdziła, że to Cene Prevc –znany słoweński skoczek-
zginął w płomieniach w swoim własnym samochodzie. Rodzina nie zdradziła jeszcze
daty pogrzebu…
Patrzył tępym wzrokiem na leżące
przed nim gazety. Pierwsza była sprzed tygodnia, druga miała trzy, może cztery,
dni – nie pamiętał. Z resztą… czy to miało teraz znaczenie ?
Chciał przeanalizować w głowie każde słowo, każdą literę. Powoli
przesuwał palcem pomiędzy linijkami, szukając choć jednego słowa, które do tej
pory mógł przeoczyć. Robił tak już co najmniej od godziny. Miał jeszcze inne
gazety, które odłożył na stosik. W każdej to samo. Te same zdjęcia. Te same
słowa…
Oczy mimowolnie co chwilę
wracały w jedno miejsce: „Cene Prevc”... Pragnął
by pojawiło się tam cokolwiek innego. By był to tylko kolejny błąd drukarski, których
przecież tak wiele we współczesnej prasie. Odepchnął od siebie stolik, który
przechylił się na tyle, że leżące na nim gazety i szklanka z sokiem
pomarańczowym spadły na podłogę. Patrzył jeszcze przez chwilę jak na ulubionym
dywanie Mi powstaje duża pomarańczowa plama, po czym wstał i podszedł do okna.
„Cene Prevc, Cene Prevc, Cene…” Wiedział,
że to nie żadna pomyłka. Prokuratura od samego początku nie miała wątpliwości,
mimo tego, że zanim straż zdążyła go wyciągnąć, był już podobno tylko zwęglonym
szkieletem. Samochód. Sms. Kartka do Anny. Poza tym ta autostopowiczka, która
wysiadła chwilę wcześniej…
Chciał płakać. Wyć jak małe
dziecko, które ktoś pozbawił ulubionej zabawki. Chciał wyrzucić z siebie cały
ból, wszystkie emocje, które kłębiły się w nim od siedmiu dni. Nie potrafił…
-Peter –Mi stanęła przed nim w
tej ohydnej, czarnej sukience. Zauważył, że ma zaczerwienione oczy. –Musimy iść…
Wyciągnęła do niego rękę.
Zawahał się… Nie chciał tam iść z nią. Cene jej przecież nie lubił. Z resztą
ona jego też nie.
To czemu teraz do cholery, to ona płacze, kiedy jego brat nie
żyje, a nie on?!
„Jesteś dupkiem. Zwykłym, zimnym
dupkiem.” –głos w jego głowie powtarzał mu to jak mantrę od kilku dni. Czuł, że
ból rozsadza mu piersi, ale stał dalej z kamienną twarzą. Nie potrafił… -„Cene
był ci po prostu obojętny!”
-Nie był! –słyszał, jak echo
jego głosu rozchodzi się po salonie.
-Słucham ? –Mina chciała go
objąć, ale zrobił krok do tyłu. Spojrzała na niego. –Kochanie wiem, że ci
ciężko, ale…
-Nic nie wiesz –odwrócił się w
stronę drzwi. –Idziemy.
***
Wiał silny, północny wiatr. Anna
miała wrażenie, że każdy, nawet najmniejszy, fragment jej ciała przeszywa
chłód. Zupełnie jakby naga położyła się na taflę zamarzniętego jeziora. Trzęsły
jej się wargi i w duchu miała tylko
nadzieję, że nie zacznie zaraz szczękać zębami. Nie była do końca pewna czy to
wina lodowatych podmuchów, które targały jej niezbyt grubym, ciemno-szarym
płaszczem, czy może jednak tego dziwnego poczucia pustki, które do tej pory
czuła w życiu tylko raz gdy razem z mamą stały nad grobem ojca. Wtedy jeszcze
nie do końca to rozumiała, ale ból, który falami wędrował od żołądka ku górze,
pamiętała doskonale.
Na dodatek akurat tego dnia nad
Słowenią przechodziła fala pierwszych, wiosennych ulew. Parasol Anny wyginał
się na wszystkie możliwe strony, skutecznie uniemożliwiając jej skupienie się
na słowach księdza, machającego akurat ręką nad przeraźliwie głęboką dziurą, do
której chwile wcześniej dwóch niezbyt przyjemnie wyglądających mężczyzn
spuściło drewnianą trumnę.
Nie była pewna, czy wierzy, że
coś po śmierci istnieje. Chyba nigdy się nad tym do końca nie zastanawiała, w
zasadzie nawet nie miała na to ochoty. Jej rodzice nie chodzili do kościoła.
Może babcia zaprowadziła ją tam raz czy dwa, ale wiedziała o Bogu tylko to, że
ma długą, siwą brodę. Zdecydowanie za mało, żeby uwierzyć, że ktoś taki w ogóle
istnieje, nie mówiąc już o tym, że podobno czeka na nas z otwartymi rękami w
rajskim ogródku, kiedy tu na ziemi już nas zakopią i nasze ciała staną się dość
wartościową pożywką dla robaków i mikrobów. Chyba była za duża na bajki…
Rozejrzała się dookoła. Przyszło
wielu ludzi, choć wiadomość o pogrzebie była tajna dla mediów aż do wczoraj.
Mimo to, pod bramą cmentarza stało kilku paparazzich i dziennikarzy, dla których
widocznie zyski i wzrost poczytalności ich kolorowych szmatławców były większą
wartością niż szacunek dla pogrążonej w żałobie rodziny. Anna żałowała, że nie
założyła jednak munduru albo nie wzięła chociaż służbowej legitymacji. Z
łatwością mogłaby wtedy nastraszyć i przegonić te żarłoczne hieny, które najwidoczniej
resztki przyzwoitości przegrały dawno temu w kasynie. Pokręciła głową.
-Prochem jesteś i w proch się
obrócisz –nagle wiatr ucichł i w koło było słychać tylko ciszę przerywaną,
uderzającymi o nagrobki, kroplami deszczu. –Spoczywaj w pokoju.
Usłyszała głośny szloch dziecka.
Spojrzała z powrotem w stronę grobu. Mała dziewczynka o ogniście rudych
włosach, kurczowo trzymała się skrawka długiej czarnej spódnicy, która należała
do kobiety wyglądającej jak jej starsza, zmęczona życiem kopia. To musiała być
matka Ceneta.
Annie zaszkliły się oczy. Widok płaczącej pięciolatki spowodował,
że po raz kolejny tego dnia musiała sięgnąć do torebki po chusteczki. Wiedziała, ze Cene miał jeszcze inne
rodzeństwo poza Peterem, ale nie sądziła, że zobaczy w tym okropnym miejscu
takiego malucha.
„Dlaczego ona jej nie przytuli ?” –miała ochotę podbiec i zabrać
stąd dziewczynkę jak najdalej. Dopiero gdy pani Prevc poruszyła się by zabrać
do ręki garść ziemi, Anna dostrzegła, że za nią stoi jeszcze jedna ruda
istotka. Była trochę starsza. Miała osiem, może dziesięć lat. Nie płakała.
Jednak wyraz jej twarzy mówił wszystko. Podobnie jak jej matka była strasznie
blada a w ręce trzymała jedną białą różę, która pod wpływem deszczu wyglądała
teraz wyjątkowo przygnębiająco. Jeden płatek oderwał się i niesiony przez wiatr
zniknął nagle za metalowym ogrodzeniem. Anna widziała, że dziewczynka z
nostalgią śledzi go wzrokiem...
Ceremonia dobiegła końca. Część osób zaczęła podchodzić do grobu,
by położyć bukiet lub po prostu wsypać garść ziemi do dołu, w którym leżała
trumna. Dopiero teraz Anna zrozumiała, że zapomniała odebrać zamówiony wieniec
z kwiaciarni. Ale w zasadzie… czy to miało teraz jeszcze jakieś znaczenie ?
Kilka sztucznych kwiatków nie przywróci Cenetowi życia…
Stała na cmentarzu do momentu, aż została na nim tylko najbliższa
rodzina. Zastanawiała się chwilę, czy powinna podejść i coś powiedzieć.
Stwierdziła jednak, że nie wie co. Co ona chciałaby usłyszeć gdyby jej umarł
ktoś najbliższy ? Czy w ogóle chciałaby czegoś słuchać ?...
Złożyła parasol, pozwalając by krople deszczu spływały po jej
włosach i twarzy. Czuła zapach parafiny, który unosił się z palących się
dookoła zniczy. Nie potrafiła się poruszyć. Drżące wcześniej z zimna ręce i
nogi, teraz nagle znieruchomiały. Zamknęła oczy. Chwilę później stała już na
cmentarzu zupełnie sama…
Zaskoczeni ? ... A może źli ? Albo rozczarowani ?
Pamiętajcie, że ostatniego słowa jeszcze nie powiedziałam... ;)
Aaa...no i w końcu wiecie kim jest mailowy znajomy Liszy :) w zasadzie to większość domyśliła się już dawno. Brawo Sherlocki ! ;)
Miałam jeszcze się usprawiedliwić za brak weekendowego rozdziału... Tym razem to nie moje lenistwo ani brak czasu, a jedynie (albo aż!) złośliwość rzeczy martwych. Mój komputer postanowił zaprotestować. Może on też nie mógł się pogodzić ze śmiercią Ceneta ? Kto wie...
Buziaki ;*
Zaskoczeni ? ... A może źli ? Albo rozczarowani ?
Pamiętajcie, że ostatniego słowa jeszcze nie powiedziałam... ;)
Aaa...no i w końcu wiecie kim jest mailowy znajomy Liszy :) w zasadzie to większość domyśliła się już dawno. Brawo Sherlocki ! ;)
Miałam jeszcze się usprawiedliwić za brak weekendowego rozdziału... Tym razem to nie moje lenistwo ani brak czasu, a jedynie (albo aż!) złośliwość rzeczy martwych. Mój komputer postanowił zaprotestować. Może on też nie mógł się pogodzić ze śmiercią Ceneta ? Kto wie...
Buziaki ;*
No nie, tego to się nie spodziewałam :( aż współczuję Annie :'(
OdpowiedzUsuńTrzymam za słowo! Nie spodziewałam się, że wymyślisz coś takiego... Ale skoro to nie kiniec to jeszcze dużo może się wydarzyć i mam nadzieję, że się wydarzy. Teraz tylko z jeszcze większą cierpliwością czekam na następny ;) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńŚwietny, po prostu świetny!!!
OdpowiedzUsuńASzM
okej, rozpłakałam się na dobry początek dnia.
OdpowiedzUsuńej no... czemu musiało się tak stać? :< czemu Cenet... ;-; co on Ci takiego zrobił, że postanowiłaś się go pozbyć? :< XD
Peter to niech w tyłek kopnie tę Mi, bo mnie coś denerwuje XD
czekam na kolejny!
W zasadzie to nie czuję nic z twojej wyliczanki ;p sądzę, że to nie był Cene, no chyba że jesteś pisarką pokroju R.R.Martina, który od czasu do czasu lubi uśmiercić bohaterów.
OdpowiedzUsuńMina ehh, Mina, sądziłam, że może raz poczytam o dobrej Minie ^^ No nic. Zaskoczenie Anny co do ilość rodzeństwa Prevców oraz tego w jakim jest ono wieku są jak dla mnie zupełnie normalne. Może dlatego, że sama się zaskoczyłam, jako ktoś kto jest w wieku Petera, a ma jedynie młodszego brata o 2 lata, toteż ten model rodziny był dla mnie nietypowy :)
Pozdrawiam, loverine.
btw. wciąż trzymasz poziom i jest on b. dobry!
Jestem w kropce ale wiem że zaskoczysz nas jeszcze nie jeden raz!!! 👏 Super!!! Pisz dalej! Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJestem!
OdpowiedzUsuńKurczę, trochę mnie tutaj nie było, przepraszam. Ale po prostu... wieczny brak czasu plus szkolne obowiązki i skleroza... :)
Powiem szczerze, że mnie zaskoczyłaś, naprawdę. Nie spodziewałam się, że wykombinujesz coś takiego. Jestem w lekkim szoku :D A może to wcale nie był Cene?
Czekam na kolejne!
Buziaki :**
Cieszę się, że się pojawiłaś znowu ! ;)
UsuńDziękuję bardzo za komentarz ;*
Pozdrawiam !
Coz ja sie nie zgadzam! Cene miał żyć, nie miałaś go uśmiercić!!!!!
OdpowiedzUsuńWreszcie udało mi się tu dotrzeć...
OdpowiedzUsuńChciałam napisać Alleluja z tego powodu, ale stwierdziłam, że nie będzie to odpowiednie zważywszy na to, co się działo w rozdziale. I to nie powinno się stać! To nie był Cene, prawda? Tak naprawdę on gdzieś wyjechał, a to jest taka przykrywka? Proszę, niech tak będzie...
Żebym już nie zapomniała, proszę, powiadamiaj mnie o nowych rozdziałach. Żałuję, że wcześniej nie znalazłam czasu na nadrobienie. Dlatego będę mega wdzięczna.
To czekam na nowy rozdział.
Pozdrawiam :)
[Nowy rozdział na: http://last-goodbyye.blogspot.com/
Zapraszam :)]
Alleluja ! (może jeszcze zmartwychwstanie :P)
UsuńCieszę się, że jesteś ;*
Buziaki :)
To jest świetne!!! Powinnaś wydać jakiś kryminał, czyta się jak Läckberg. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, masz meeeega talent! Pozdrawiam 😊
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :)
UsuńDo Lackberg mi daleko... Myślę, że to marzenie pisać jak ona, ale podobno "nie musisz być doskonałym, żeby zacząć, ale musisz zacząć, żeby być doskonałym" :D Takie moje motto.
Pozdrawiam ! :)
Mam nadzieję że jakimś dziwny sposobem ożywisz jeszcze Cenego, jakaś pomyłka czy coś 😞 Genialne to jest
OdpowiedzUsuń