niedziela, 24 kwietnia 2016

DZIECI HIOBA cz.I

Kochani!
Pozwólcie, że dziś wyjątkowo zacznę od krótkiej notki.
Wchodzimy właśnie w inną część "Zaginionej", która jest równocześnie retrospekcją dotyczącą... A z resztą, sami zobaczycie :) Będzie to kilka krótkich rozdziałów, zatytułowanych "DZIECI HIOBA". 
Początek wydaje się znajomy ?? ;)
Miłego czytania :*




Paryż, 25 lipca 2013r.

                Wiedziała, że nie jest sama bo w powietrzu dało się wyczuć zapach męskich perfum. Była pewna, że już kiedyś się z nim spotykała, ale teraz nie umiała sobie przypomnieć gdzie. Umysł nie pracował tak jakby sobie tego życzyła. Zamroczony silnymi lekami, z trudem łączył informacje, nie mówiąc już o kojarzeniu wspomnień z przeszłości z tym, co były jeszcze w stanie odbierać jej zmysły.
                Oprócz silnego piżmowego zapachu, czuła też zimno, które przenikało ją do szpiku kości. Nie pamiętała gdzie jest, ani dlaczego wokół panuje taki chłód. A może to tylko jej organizm w tak szybkim tempie tracił ciepło?  Na to pytanie też nie znała odpowiedzi.
                Leżała na czymś miękkim i delikatnym w dotyku, jednak nie mogła poruszyć żadną częścią ciała, a oczy łzawiły tak bardzo, że wolała je zamknąć. Raz czy dwa próbowała wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk ale najwidoczniej paraliż dosięgnął także krtań i struny głosowe. W jej głowie pojawiały się pytania bez odpowiedzi, które sprawiały,  że czuła się jeszcze bardziej bezbronna. Po czasie zrozumiała, że jest naga.
                -Lisza. Obudziłaś się.
                Ten głos. Niski baryton, podchodzący już prawie pod bas. Trochę podobny do głosu jej ojca, a jednak tak bardzo od niego różny. Chłodny, przepełniony nieodgadnionym bólem.
                Ból. Zimno. Ból…
                -Nie bój się. Udało się.
                Ale co się udało ? Chciała sobie przypomnieć. Resztkami sił zaczęła intensywnie szukać informacji w pamięci, jednak czuła tylko ogarniające ją poczucie pustki. Jej umysł zakryty był mgłą, tak gęstą, że nie potrafiła sobie nawet przypomnieć do kogo należy, odbijający się teraz echem od pustych ścian, głos. A przecież na pewno go znała. I znała ten zapach.
                -Spokojnie –poczuła, że ktoś przykłada rękę do jej czoła. Przypominało to ruch, jakim matka sprawdza, czy jej dziecko nie ma gorączki, jednak dłoń, która ją dotknęła, była szorstka i zimna. Poczuła jak po nagich plecach przechodzi ją dreszcz. Powinna się bać ?
                -Spokojnie –głos stał się bardziej stanowczy, choć dało się w nim wyczuć nikłą nutę troski. –Nie otwieraj oczu. Jeszcze nie.
                Ból.
                Jej nadgarstki płonęły. Nie potrafiła inaczej określić tego, co w tej chwili poczuła. Dalej nie mogła się poruszyć, a to tylko potęgowało, targające jej wnętrzem, uczucie, które rozprzestrzeniało się teraz miarowo na przedramiona, aż w końcu objęło całe ręce. Otworzyła usta. Chciała krzyczeć, wyć, błagać o pomoc. Żadnego dźwięku. Zrobiłaby teraz wszystko, byle tylko przestało tak strasznie piec.
                Co on jej zrobił ? I dlaczego ? Z oczu popłynęły łzy. Zaczęła łapać ustami powietrze. Zachłannie, szybko… I wtedy nagle ból ustał. Zemdlała.


Paryż, 31 lipca 2013r.

                -Witaj, Liszo. Spójrz, proszę na mnie.
                Obudził ją cichy, ale przeszywający aż do szpiku kości śpiew, nasuwający na myśl żałobny, cmentarny lament. Głosy o różnej barwie i różnym tonie zlewały się w jedną, smutną melodię, która sprawiała, że w jej głowie zaczęły budzić się pojedyncze wspomnienia. Zanuciła pod nosem i, ku jej zdziwieniu, w końcu udało jej się wydobyć z siebie jakiś dźwięk. Brzmiał nie do końca czysto, ale w naturalny sposób płynął dokładnie za linią melodyczną, narzuconą przez nieznanych towarzyszy zza ściany.
                Spróbowała poruszyć stopami. Nie była pewna, ile czasu minęło odkąd ostatni raz była przytomna: godzina, dzień, może dwa… Czas nie miał dla niej teraz znaczenia. Ważne, że nie czuła już bólu. I że w końcu wróciło czucie w nogach i rękach. Podniosła się powoli, wsparta na łokciach. Wciąż miała zamknięte oczy. Bała się, że kiedy je otworzy, okaże się, że otacza ją już zupełnie inny świat, niż ten, który zachowała w pamięci. Bała się, że umarła. Ale ten głos…
                -Otwórz oczy.
                Ten głos nie znosił sprzeciwu. Kilka razy, kiedy na chwilę odzyskiwała świadomość, też kazał jej spojrzeć. Jednak szybko odpływała z powrotem w krainę błogiej nieświadomości, z której nie umiała sama się wydostać. Tym razem było inaczej. Po raz pierwszy spokojnie i głęboko nabrała powietrza w płuca, a potem powoli podniosła powieki…
               

Paryż, 5 sierpnia 2013r.

                -Lana!
                Niska brunetka, ubrana tylko w długą, białą tunikę, podobną z resztą do tej, którą Lana znalazła obok swojego łóżka tego ranka, podbiegła do niej i rzuciła się jej na szyję. Odwzajemniła uścisk i uśmiechnęła się.
                -Jess – wyszeptała, wciągając do płuc słodki zapach włosów dziewczyny. –Udało się.
                -Wiem – odsunęła się nagle i zaczęła z uwagą przyglądać się Liszy, kiwając głową i uśmiechając się promieniście. –Julien powiedział mi wczoraj, że już wracasz. To jedna z najszybszych inicjacji, jakie pamiętam. Tak bardzo się cieszę, że jesteś.
                -Prawdę mówiąc ja też –przypomniała sobie jak jej wnętrzności zaciskały się z bólu jeszcze kilka dni temu i na samą myśl jedna, samotna łza spłynęła po jej policzku. Przyjaciółka delikatnie otarła ją palcem. –Dziękuję, że czekałaś.
               
                Inicjacja stanowiła przejście. Tak jak Hiob utracił swoje dzieci, tak i oni musieli zatracić się w pewien sposób w śmierci. Pozwalali starej krwi wypływać z ran, będących ostatnim śladem ich niedoskonałego, pełnego bólu i strachu życia. Życia, które Bóg oddał w ręce Szatana, nie licząc się z ich losem. Życia, które było pasmem upokorzeń i niekończącą się drogą naznaczoną cierpieniem.
                Lana zdecydowała się na nadgarstki. Już wcześniej, jako nastolatka, się cięła. Nie bała się. Wiedziała, że tym razem jest w towarzystwie przyjaciół i że tym razem to oni dokończą dzieła, zostawiając ją balansującą na cienkiej granicy dzielącej życie od śmierci. Wiedziała też, że jeśli uda jej się jej nie przekroczyć, to będzie żyła wiecznie jako nowe dziecko Hioba. Pragnęła tego bardziej niż czegokolwiek innego w swoim marnym, niespełna dwudziestoletnim życiu.
                Udało się.
                
                -Masz już imię ?
                -Julien zwracał się do mnie „Lisza” –spojrzała na świeże bandaże oplatające jej nadgarstki. Były śnieżnobiałe. Niewinne. Jak ona.
               -Zatem witaj, Liszo –Jessica stanęła na palcach i pocałowała ją w czoło. –Witaj, piękne Dziecko Hioba. 


17 komentarzy:

  1. Tak jak wspominałam, to jest świetny pomysł! Czekam na więcej ;) Cieszę się tym bardziej, że to oznacza parę rozdziałów więcej w opowiadaniu...
    Pozdarawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się spodobał:)
      Samej chyba ciężko mi będzie zakończyć tę historię, więc musiałam coś wymyślić 😁
      Buziaki ;*

      Usuń
  2. No nie! Za każdym razem mnie szykujesz, oczywiście pozytywnie 😊 czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały P.S. Wciąż czekam na magiczne ożywienie Cenego 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lana, Cene, Anna, Peter, Lisza... Oni sami czasem i mnie szokują 😜
      Dziękuję za komentarz!
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Rewelacyjny!!! Kobieto masz niesamowity potencjał!!! BRAWO 👏 czekam na kolejne :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo dziękuję ❤
      Już niedługo...
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  4. o matkoo jedno słowo - mindfuck x,x
    W życiu bym się tego nie spodziewała ;D Wszystkie odcinki Sherlocka poszły na marne :D
    Co ty tam wymyśliłaś jeszcze kochana? Czekam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedzmy, że lubię zaskakiwać :D
      Dziękuję za komentarz :*
      Buziaki

      Usuń
  5. O kurde. Wiedziałam, że Lana to Lisza. Tylko jak to wszytko się potoczy? Peter, Lana=Lisza i cała reszta. To jest po prostu genialne. Biję pokłony.
    Pozdrawiam serdecznie i nie mogę doczekać się kolejnego!
    ~Wierna czytelniczka wciąż czekająca na zmartwychwstanie Cene 😁😍😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo Sherlocku:*
      Wiem, wiem... na Ceneta czeka wiele osób. Ale najpierw Lisza musi wam opowiedzieć swoją historię:)
      Dziękuję bardzo za komentarz ❤

      Usuń
  6. o matko, teraz to zaskoczyłaś... podziwiam, naprawdę!
    ta sekta... jezu, matko bosko i tym podobne XD
    nie wiem, co powiedzieć, naprawdę...
    czekam na kolejną część i to jak najszybxiej ❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że będzie już jutro ;)
      Cieszę się, że wciąż potrafię was zaskoczyć;*
      Bardzo dziękuję za komentarz❤

      Usuń
  7. Jestem!
    Bardzo fajny rozdział, taki... oryginalny na swój sposób :)
    No, powiem szczerze, że mnie teraz lekko zaskoczyłaś.
    Aż się boję, co tam dla nas i swoich bohaterów dalej wymyślisz, bo robi się coraz ciekawiej. I pewnie jeszcze czeka nas niejedna niespodzianka :)
    Weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej Kochana, bardzo przepraszam, że zjawiam się dopiero teraz, ale naprawdę wcześniej nie mogłam. :(
    Ale do rzeczy. :)
    Rozdział fenomenalny! :D Jak każdy w Twoim wykonaniu z resztą. :)) Kochana, muszę Ci powiedzieć, że ten rozdział powalił mnie na kolana. :o
    Bardzo mnie zaskoczyłaś! I nie wiem czy jestem tym przerażona czy nie... Po prostu zaparło mi dech. :) Koleżanka ma rację, nauka Sherlocka poszła na marne, przy Twoim opowiadaniu. :D
    Przepraszam za krótki komentarz, ale lecę nadrabiać resztę. :) Oczywiście u Ciebie poprzednie rozdziały też przeczytałam. :*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Zapraszam na drugi skrawek:
      http://wlasny-skrawek-nieba.blogspot.com/ :)

      Usuń
  9. Hej, błagam dodaj coś nowego bo już umieram z niecierpliwości

    OdpowiedzUsuń