wtorek, 12 kwietnia 2016

Rozdział XX

Pogoda do dupy. Praca do dupy. Papiery, deszcz. Deszcz, papiery. I tak od siedmiu dni…
-A niech to wszystko diabli biorą !
Nik Horvat odłożył z głośnym hukiem grubą, zieloną teczkę. Jego wyraźną irytację było czuć na dobrych kilka kilometrów.
Ostatni tydzień był dla niego pasmem niepowodzeń. Najpierw wysłał do Lublany nie te raporty, które miał, później pomylił pieczątki z datą na ważnym piśmie do prokuratury, a na koniec, jakby tego było mało, okazało się, że kobieta, którą poznał na forum dla wykreślankowiczów, jest transwestytą. A przecież on, jako przykładny, prawicowy obywatel i na dodatek stróż prawa, nie mógł sobie pozwolić, żeby ktoś dowiedział się o jego kontaktach z TAKĄ osobą. Chcąc, nie chcąc musiał więc usunąć swoje konto i grzecznie poprosić Tinę (a może bardziej jakiegoś Tina), żeby nigdy nikomu nie wspominała (wspominał ?), że się spotkali. Żenujące…
Oczywiście to wszystko (no może za wyjątkiem spotkania z Tiną) nie wydarzyłoby się, gdyby ta głupia Kos nie wymyśliła sobie urlopu. No bo w końcu po to jest na tym komisariacie, żeby go w niektórych obowiązkach wyręczać, a nie porzucać służbę dla swoich widzi-misiów.
Tak, tak, Eva tłumaczyła mu, że Anna miała chyba słabość do tego całego Prevca i jego śmierć w jakiś tam sposób się na niej odbiła, ale to tylko utwierdziło go w przekonaniu, że jest po pierwsze niedojrzała, a po drugie nieprofesjonalna. On sam nigdy nie pozwoliłby sobie na romans ze świadkiem.
-Nigdy! –powiedział na głos, jak gdyby chcąc przekonać samego siebie.

-Mogę ?
Nie usłyszał pukania do drzwi. Nie był pewien, czy ma ochotę na rozmowę z Kos, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, inspektor siedziała już na drewnianym krześle po drugiej stronie jego biurka i głupkowato się w niego wpatrywała. „Czego ona ode mnie znowu chce ?”
Nie musiał długo czekać na odpowiedź.
-Zastanawia mnie jedna rzecz – zaczęła. –Dlaczego z prokuratury nie wpłynął żaden wniosek, kto i kiedy zidentyfikował ciało Clavel ?
-Bo nikt tego nie zrobił. Proste.
Przewrócił oczami. Po co ona dalej drążyła temat tej imigrantki ? Nie dość, że pewnie wyprowadzała z ich państwa pieniądze, to na dodatek –dałby sobie za to rękę uciąć –była związana z jakimś alfonsem i po prostu się mu znudziła.
-No dobrze –Kos nie dawała za wygraną. –Ale czy wówczas nie powinniśmy dostać zawiadomienia o pochowaniu zwłok pod takim nazwiskiem, na jakie wskazują inni świadkowie ?
-Wniosek przyszedł.
-Słucham ?!
-No przyszedł. Dość dawno. Leży tu gdzieś –wskazał ręką na stos kartek, które nieposegregowane i w niektórych miejscach oblane kawą, leżały na dostawce po prawej stronie biurka. –Był bezużyteczny.
Widział, że dziewczyna przygryza ze zdenerwowania dolną wargę i powoli wciąga i wypuszcza powietrze. Nagle Horvata zainteresowała plama na ścianie. Wydawało mu się, że wcześniej jej tam nie było… A może była ?
-Komisarzu –Anna tonem głosu zmusiła go, żeby na nią spojrzał. –Czy nie wydaje się panu, że powinniśmy porozmawiać jak cywilizowani ludzie, którzy, czy pan tego chce, czy nie, muszą ze sobą pracować ?
-Przecież rozmawiamy –znów przeniósł wzrok na ścianę. Plama była brązowa. Nie za duża, ale też nie całkiem mała. Na pewno o wiele bardziej interesująca niż Anna.
-Dobrze. Czy w takim razie mogłabym mieć prośbę ?
-Jaką ? –może to była plama po kawie ? Ale czy kiedykolwiek zdarzyło mu się wylać tu cokolwiek ? Przecież to Eva zawsze przynosi jego kubek… Spojrzał z powrotem na Kos.
-Mógłby pan, jeśli już naprawdę nie chce pan pomóc, to chociaż nie utrudniać mi mojej pracy ?
-Tak, tak. Nie mam czasu.
To jednak musiała być plama po kawie.  
-Wychodzę do informatyka. Jakby mnie komisarz potrzebował, to będę pod telefonem.
-Jasne –widział, że wstaje. Chwila! Co ona przed chwilą powiedziała ? –Siadaj!
-Słucham ? Wydawało mi się, że nie chce się panu ze mną rozmawiać.
-Poczekaj –przebierał nerwowo palcami. Zauważył, że przygląda mu się ze zmarszczonym czołem. Musiał jakoś wybrnąć z tej sytuacji. –Nie możesz teraz nigdzie iść.
-Dlaczego ?
-Bo nie możesz i koniec. Nie było cię tydzień i teraz wracasz na godzinę…
-Jestem od ósmej.
-Nieważne. Wracasz i od razu gdzieś się wybierasz. Papiery na ciebie czekają.
-Ale to ważne. Znalazłam stronę, na której mogą być informacje o Kos, ale nie mam do niej dostępu ze Słowenii, a poza tym…
-Anna –udało mu się zabrzmieć na tyle stanowczo, na ile tego potrzebował. –Tutaj są raporty. I bardzo cię proszę, nalegam wręcz, żebyś zaraz je wypełniła. No chyba, że podstawowa pensja ci wystarcza...

Widział, jak inspektor zaciska ze złości pięści. Uśmiechnął się w duchu triumfalnie. Nie mogła mu się przeciwstawić bo dobrze wiedziała, że jej premia i tak wisi już na włosku po ich ostatnich spięciach. A jakby nie patrzeć, to czy dostanie te pieniądze czy nie zależało tylko i wyłącznie od jego dobrej woli…
***


                -Co ty robisz ? –stanęła przed nim, trzymając w ręce czerwoną, kuchenną ścierkę. – Co ty do cholery robisz ?!
                Miał wrażenie, że zaraz rzuci się na niego i zedrze z niego kurtkę, którą przed chwilą założył. Na razie robiła to tylko wzrokiem.
                Mi wprowadziła się z powrotem, kiedy tylko w prasie pojawiły się pierwsze doniesienia o śmierci Ceneta i od tego czasu znowu była przykładną dziewczyną i panią domu. Gotowała, sprzątała, trzymała za rękę, gdy przyjeżdżali jego rodzice… Przez ten tydzień była milsza niż kiedykolwiek. A jemu w zasadzie było wszystko jedno. Nie reagował. Wieczorami kładł się na kanapie, ona spała w sypialni. Jadł zawsze w salonie, ona – w kuchni. Mijali się bez słowa. Czasem tylko, kiedy po raz kolejny przeglądał kolorowe szmatławce, porównując informacje zebrane przez dziennikarzy, przysiadała się do niego, opierała głowę o jego chude ramię, kładła rękę na kolanie i cicho powtarzała, że go nie zostawi, że go rozumie, że chce mu pomóc. Nie słuchał jej. I nigdy nie odpowiadał. Ani na słowa, ani na dotyk.
                Miał dość.
                -Wyjeżdżam, Mina –powiedział spokojnie, ale stanowczo.
                -Peter… -jej głos zawisł w próżni. Widział, że jej oczy kierują się raz na niego, raz na stojącą obok czarną walizkę. Minęło kilka sekund. –Dlaczego ?
                Nie sądził, że to będzie aż takie trudne. Blondynka stała teraz niecałe dwa kroki od niego i, choć starał się na nią nie patrzeć, kątem oka dostrzegł, że jej niebieskie oczy zachodzą łzami.
                Wiedziała. I on też wiedział…
                To nie będzie po prostu kolejny z wielu jego wyjazdów, do których zdążył już ją przyzwyczaić. Z tego już nie wróci. Albo inaczej… wróci. Ale już nie do niej.
                -Mi…
                A przecież kiedyś było im razem tak dobrze.
                Nagle zaczęły powracać wspomnienia. Przed oczami stanęło mu ich pierwsze spotkanie. To było trzy lata temu. Przed wylotem na Igrzyska Olimpijskie do Rosji. Strasznie się wtedy denerwował. Powtarzał sobie w duchu, że nie może nikogo zawieść, że musi być najlepszy. A widok setek kibiców przed wejściem na terminal nie pomagał. To przecież głownie dla nich tam leciał, dla nich miał walczyć. Bał się, że okaże się niewystarczająco dobry, nieprzygotowany… I właśnie kiedy tak siedział, czekając na odprawę, zobaczył Mi. Stała z grupą stewardes, ubrana w dobrze skrojony, damski garnitur z logo Słoweńskich Linii Lotniczych. Nie była ani tak piękna, ani tak zgrabna jak jej towarzyszki, jednak miała w sobie coś, co przyciągnęło jego wzrok. A później poczuł zapach jej perfum. Słodkie truskawki. Ale nie takie hiszpańskie, ze szklarni, które można dostać w Mercatorze przez cały rok. Nie. To był zapach truskawek, które jako dziecko zjadał prosto z krzaczka, kiedy w upalne wakacje jeździł na wieś do dziadków. Zapach, którego się nie zapomina…
                Kiedy później poczuł go w samolocie, już wiedział, że to nie przypadek.
                -Mi… -powtórzył, ale reszta słów uwięzła mu w gardle.
                -Dlaczego ?! – jej smutek zdążył już przerodzić się w złość. –Co ja ci takiego zrobiłam ?!
                Rzuciła w niego szmatką i odwróciła się w stronę kuchni.
                -Bo jak patrzę na ciebie… –urwał. Mi zatrzymała się w połowie kroku i po chwili czuł już jak wbija w niego wzrok. –Bo jak patrzę na ciebie, to widzę te wszystkie lata, podczas których ignorowałem Ceneta. Czuję, jak bardzo go zawiodłem…
                Wypowiadając ostatnie zdanie, mówił już prawie szeptem. W końcu udało mu się powiedzieć na głos to, co kłębiło się w jego wnętrzu od kilku dni, a może nawet tygodni. Przyznał się. Sam przed sobą.
                Już na samym początku Mina stanęła pomiędzy nim a Cenetem. Jednak wina nie leżała ani po jej stronie ani po stronie jego brata. To Peter nie umiał ich pogodzić. Przez tych kilka lat nie znalazł kompromisu, którego wszyscy trzej potrzebowali. Wolał zwalić na kogoś odpowiedzialność. A że akurat Mi była wtedy jego oczkiem w głowie, odskocznią od sportowego wyścigu szczurów i na dodatek całkiem dobrą kochanką, która nie miała oporów, by już po pierwszej randce pójść z nim do łóżka, to Cene stał się kozłem ofiarnym. Wydawało mu się wtedy, że to naturalny bieg rzeczy, że to najlepsze rozwiązanie. I zamiast starać się łagodzić napiętą sytuację, tylko ją zaogniał. Rodzinne obiady zawsze kończyły się awanturą, bo nie potrafił powstrzymać się przed krytykowaniem brata, co wyjątkowo bawiło jego dziewczynę. A Cene, jak to miał w zwyczaju, nie pozostawał mu dłużny. Tylko, że zamiast wyżywać się na Peterze, dogryzał Minie. Wtedy Peter był gotów go za to zabić…
                Ale kiedy teraz o tym myślał, wiele uwag jego brata było niezwykle trafnych. Niestety… Mi nigdy nie była aniołkiem. Tego akurat był pewien.
-I to niby jest moja wina ? Myślałam, że teraz kiedy go już nie ma… że my…
-Nie waż się skończyć ! –wiedział, co chciała powiedzieć. Że teraz już nie będzie „problemu”.
-Będzie nam łatwiej, Peter… -zbliżyła się z powrotem do niego i położyła mu otwartą dłoń na torsie.  –Nie widzisz tego ?
-Mina – zrobił krok do tyłu i spojrzał jej prosto w oczy. –To ty jesteś problemem. Ty i twój egoizm.
Dostał w twarz. Poczuł lekkie swędzenie, ale dalej wyzywająco patrzył na stojącą przed nim, niewiele niższą, kobietę. Nie mógł sobie pozwolić, żeby ktoś traktował śmierć jego brata jako zrzucenie zbędnego balastu. Cene był częścią jego życia i zrobił duży błąd, niszcząc te niewidzialną, braterską nić porozumienia, która była między nimi przed pojawieniem się Miny. Teraz tego żałował.
-Jesteś dupkiem.
Może faktycznie nim był. Może zasłużył na ten policzek… I może kiedyś faktycznie ją kochał. A może nie ? Przez ostatnie miesiące łączył ich tylko sex i wspólne mieszkanie. A historia z kochanką, którą sobie wymyśliła, była odpowiedzią na próbę pojednania się z Cenetem. Bała się, że straci jego uwagę. A zainteresowanie jej osobą było jej tak samo potrzebne do życia jak tlen.
-Do widzenia.
Odwrócił się i zabrał walizkę. Bilet na samolot czekał spokojnie w kieszeni. 

9 komentarzy:

  1. Jak zawsze świetny rozdział, nie mogę doczekać się kolejnego. Mam nadzieję że niedługo nastąpi postęp w dochodzeniu, którego chociaż raz nie będzie utrudniał Horvat.

    OdpowiedzUsuń
  2. No Kochana wszystko dla mnie JASNE!! ;-) buzialki

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem :)
    No pierdzielca można dostać w takim związku jak Pero z Miną x.x
    Ale jeszcze większego czytając część rozdziału z perspektywy Horvata :D Świetnie zarysowałaś tego dupka, możesz być z siebie dumna :D Rozdział świetny, coś mi zaczyna coraz bardziej śmierdzieć ta sprawa. Mam nadzieję, że panna Kos da radę sprawnie ją rozwiązać :)
    Tęsknię za Cene ... Chcę go spowrotem!
    Życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. JA PIEPRZE, JAK MNIE TEN KOMISARZ DENERWUJE. okej, chyba wyrzuciłam z siebie tę całą złość na niego XD ale wyszedł CI idealny typowy samiec, który irrytuje chociażby tym, że oddycha XD
    ale tak trochę dowaliłaś tym końcem związku Miny i Petera.c na pewno to dobrze, może chociaż coś się poprawi w życiu Prevca... a nie, wróć. nic nie zwróci życia Cenetowi... :'< *zanosi się płaczem*
    czekam na kolejny! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Na taki rozdział czekałam! Niby nic się nie dzieje, a jednak wydarzyło się dużo! W końcu nastąpiła ta chwila i Peter poznał się na Minie!
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. No to zacznę od końca :) Peter i Mina, ehh, ale przecież to już wisiało w powietrzu, więc jakoś szczególnie ich rozstanie mnie nie zaskoczyło.
    Ciekawa jestem kiedy Cene się pojawi, chociaż wydaje mi się, że pewnie na rękę jest mu fakt, że uznają go za zmarłego ;) Nie wiem co ci tu jeszcze napisać, może zakończę tym, że lubię postać komisarza :) Jakoś tak wyszło. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem!
    Przepraszam za nieobecność przy poprzednim rozdziale, ale ostatnio nie nadążam z komentowaniem...
    No, powiem szczerze, że trochę zaskoczyłaś mnie tym rozstaniem na końcu, chociaż z drugiej strony... już do jakiegoś czasu wisiało ono w powietrzu.
    Jestem ciekawa, co dalej wykombinujesz :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja dalej czekam na powrót Cene. Już możesz go oddać, naprawdę. 😄
    Rozdział świetny, czekam na kolejny (już mam nadzieję z Cenetem, bo jak nie to dowiem się gdzie mieszkasz..)
    Pozdrawiam 😂😂😍😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  9. No i dobrze Peter zrobił, że odszedł od Miny. Nie zasługiwała na niego, dlatego cieszę się z takiego obrotu spraw.
    Komisarzu, ty jesteś jakiś dziwny. Żadne zainteresowanie sprawą, tylko te wykreślanki. Coś jest z nim nie halo, ja to wiem.
    Czekam na nowy i pozdrawiam! :)

    [nowy rozdział: http://last-goodbyye.blogspot.com/ Zapraszam!]

    OdpowiedzUsuń