sobota, 9 kwietnia 2016

Rozdział XIX

                Już po wszystkim. Tak po prostu.
                W zatłoczonym barze panował straszny zaduch. Za każdym razem gdy głęboko wciągał nosem powietrze, czuł jak jego płuca, jak gdyby w wyrazie buntu, zaciskają się, powodując silną potrzebę odkaszlnięcia. Ostry dym tytoniowy w połączeniu z odrażającym zapachem potu siedzącego obok niego mężczyzny ubranego w sprany i rozciągnięty, czarny top, sprawiły, że w pewnym momencie Peter poczuł ten charakterystyczny skurcz żołądka, po którym najczęściej trzeba jak najszybciej udać się do toalety. Tym razem jednak go zignorował.
                -Jeszcze raz to samo.
                Barman popatrzył na niego z pewną dozą litości, po czym nalał mu kieliszek wódki. Chwycił go zdecydowanym, szybkim ruchem, ale kiedy miał już wlać do ust palącą gardło ciecz, jego ręka zastygła w bezruchu na wysokości brody. Mrugające kolorowe światła raziły go, a muzyka stawała się coraz głośniejsza.
Peter miał wrażenie jakby znów znalazł się na cmentarzu. Smród nikotyny stał się nagle duszącym, ale jednak w pewien sposób przyjemnym, zapachem kadzidła. Żarówki przemieniły w znicze, których nikłe płomienie falowały na wietrze. Muzyka… Żałobny śpiew starego, fałszującego organisty. Ból powrócił ze zdwojoną siłą. Wróciły myśli, żeby rzucić się w dół za powoli opadającą trumną. Żeby go nie zostawiać… Żeby nie był sam.
                -Pije pan czy nie ? –śmierdzący towarzysz szturchnął go w ramię. Peter zamrugał, potrząsnął głową, ale nie miał zamiaru odpowiadać na zaczepkę. –O cholera! Przecież ty Prevc jesteś!
                Pijacki bełkot spowodował, że nagle ludzie, którym jakimś cudem udało się go usłyszeć, zaczęli się oglądać i przysuwać bliżej. Znowu był atrakcją. Może teraz nawet większą niż zwykle. Do zwycięstw się przyzwyczaili, ale zobaczyć gębę z telewizji na żywo i to jeszcze w takim stanie… Tak, to musiała być nie lada atrakcja. Z resztą, pewnie wiedzieli, że Cene zginął. Mogli się teraz pochwalić znajomym, że widzieli jak Prevc zapija smutki. I że nie jest z kamienia.
                Spojrzał na kieliszek. Część wódki zdążyła się wylać. Czuł, że ma śliskie palce.
                „Twoje zdrowie, bracie” –pomyślał, po czym szybko przechylił do ust zimne szkło.
                Zsunął się z wysokiego stołka i wyszedł.
                Już po wszystkim.
                Noc była piękna.

***

                Opadła na fotel w swoim gabinecie. Zauważyła, że jej twarz odbija się w szybie okna, znajdującego się naprzeciwko biurka. Próbowała zrobić rano makijaż, ale z marnym skutkiem. Podkład na wysuszonej skórze wyglądał jak złuszczająca się farba, a wodoodporny tusz najwyraźniej nie był jednak odporny na łzy, bo pod oczami znów miała czarne plamy.
                Tak, kolejny raz płakała. W samochodzie. W drodze na komisariat. Chociaż obiecała sobie wczoraj, że już nie będzie, że zajmie się swoimi sprawami i zapomni. Rozrywającego serce szlochu dziecka nie dało się jednak zapomnieć. Nie dało się wymazać z pamięci też białej róży Niki (wygooglowała sobie jej imię) ani pustego, przenikniętego beznadzieją wzroku jej matki.
                Postawiła na biurku nowe pudełko chusteczek. Nie sądziła, że jakaś śmierć kiedykolwiek spowoduje, że zasmarka aż tyle tych celulozowych, białych i wcale nie delikatnych, jak reklamował producent, kwadratów, ale od tygodnia zużyła już chyba cztery duże opakowania.
                -Mogę? –drzwi uchyliły się i zauważyła głowę Evy.
                -Jasne –Anna uśmiechnęła się lekko, kiedy sekretarka usiadła na krześle naprzeciwko niej.
                -Co słychać ? Trzymasz się jakoś po tym pogrzebie ?
                -Słychać to jedynie moje smarkanie. A co do pogrzebu to było… Jak w ogóle może być na pogrzebach ? W porządku ? Okej ? Raczej znośnie ? –odwróciła głowę bo znowu poczuła, że wilgotnieją jej oczy. –Zapomniałam wieńca.
                -Oj Anna…
                Przyjrzała się siedzącej naprzeciwko niej kobiecie. Uśmiechała się delikatnie, budząc tym jak zwykle zaufanie, ale też pokazując troskę. Życie musiało ją wiele nauczyć. A przecież jest niewiele starsza od Anny…
To Eva poinformowała ją o śmierci Ceneta. Zadzwoniła do niej kilka godzin po wypadku. Wtedy Annie było wszystko jedno, słyszała w głowie tylko powtarzającą się, jak na zepsutej płycie, wiadomość: „w tym samochodzie był Cene Prevc”… Teraz jednak dotarło do niej, że coś się nie zgadza. Czemu nie pomyślała o tym wcześniej ?
                -Eva ? –Anna zmarszczyła czoło. –W zasadzie to skąd ty od razu wiedziałaś, że to Cene ? Przecież prokuratura dopiero…
                -Jechałam z nim tym samochodem.
                No tak, prasa pisała coś o autostopowiczce, którą Cene wysadził jeden zakręt wcześniej.
                -Przepraszam, że ci nie powiedziałam wcześniej. Jak do ciebie zadzwoniłam to nie sądziłam, że zareagujesz tak… Nie wiedziałam, że coś was łączyło. No i potem już nie chciałam opowiadać ci o szczegółach…
                Pamiętała swoją reakcję. Przez pierwsze kilka sekund nie mogła złapać oddechu. Miała wrażenie jakby ściany jej dróg oddechowych zawaliły się, torując drogę powietrzu. Usiadła na dywanie, na którym akurat stała, a potem powiedziała coś w stylu: „mój Cene?” i więcej się nie odezwała. Słyszała, że Eva coś mówiła, ale nie rozumiała poszczególnych słów. Zlewały się w jeden chaotyczny szum, który sprawiał, że jej głowa o mało nie eksplodowała. Rzeczywistość pokryła się mgłą. I tyle… Albo aż tyle.
-Rozumiem –znów posłała w jej stronę wymuszony uśmiech.
-Wiem, że ci ciężko –Eva położyła dłoń na jej dłoni i zacisnęła lekko palce.
-Ale… -Anna dalej nie potrafiła zrozumieć –po co ty tam jechałaś ?
-Wyszłam z komisariatu wcześniej, chociaż pewnie nie zauważyłaś, bo byłaś zajęta tą kontrolą. Niedaleko Dolenji mieszka mój… -urwała na chwilę –nowy znajomy. Miałam spędzić u niego wieczór. Tom był z nianią.
Anna poczuła się jak na przesłuchaniu. Zrobiło jej się głupio, że zaczęła tak wypytywać Evę. W końcu każdy miał prawo do swojego życia.
-Miałam wiele szczęścia w tym całym nieszczęściu –sekretarka zaczęła wstawać z krzesła.
-Poczekaj –teraz to Anna chwyciła ją za rękę, wymuszając tym samym by usiadła z powrotem. –Możesz mi jeszcze powiedzieć… Ja…
-Cene był bardzo spokojny. I nie odzywał się za dużo. W zasadzie zapytał tylko gdzie ma mnie zawieźć. A potem włączył muzykę. –Eva czytała jej w myślach. Chciała sobie wyobrazić Ceneta, ale na samo jego wspomnienie łzy napłynęły jej do oczu.
-Dziękuję –powiedziała i chwyciła ukradkiem chusteczkę.
-Anna, jeśli tylko będziesz czegoś potrzebować, daj znać.
Nagle na korytarzu trzasnęły drzwi.
-Oho. Komisarz nadchodzi. Lecę zrobić kawę.

                Anna spojrzała na swoją korkową tablicę. Po tygodniowym urlopie, na który Horvat łaskawie się zgodził, zastrzegając przy tym, że jej czas na rozwiązanie śledztwa się w żaden magiczny sposób nie wydłuży, czuła się trochę zagubiona. Na dodatek z jej koncentracją nie było najlepiej. Postanowiła jednak, że bez względu na wszystko, rozwiąże zagadkę Lany. Dla Ceneta…
                Przeglądała po kolei wszystkie dokumenty, choć większość z nich znała na pamięć. Gdyby tylko pojawiły się jakieś nowe szczegóły, coś, od czego mogłaby się odbić… Miała wrażenie, że stąpa w miejscu. Nic się nie kleiło. Informacje, zdobyte do tej pory, przypominały puzzle, które ktoś powybierał z różnych pudełek i na siłę chciał z nich uzyskać spójny obrazek. Zaczęła wątpić w to, czy jej praca ma sens.
                „Je meprise mon existence” –przeszło jej przez myśl. Potrząsnęła głową. Życie ma sens. Zawsze.
                Wpadła na pomysł. W końcu mówi się, że Google wie wszystko. Przynajmniej na filmach internetowe poszukiwania zawsze kończą się sukcesem. Bohater wrzuca słowo w wyszukiwarkę i od razu w pierwszym wyniku znajduje to, czego szuka. W rzeczywistości tak to chyba nie działa. Ale przecież zawsze można spróbować.
Kilka odnośników do francuskiej Biblii internetowej, sporo tłumaczy i słowników. W grafice też nic ciekawego. Kilkanaście zdjęć, jakieś obrazy wzorowane na historiach biblijnych, zaproszenie na warsztaty biblijne… Każdy wynik teoretycznie mógłby się łączyć z Laną albo Jessicą, ale przeszukiwanie wirtualnej rzeczywistości tylko w oparciu o tak naciągane twierdzenie, nie ma najmniejszego sensu.
Anna załadowała następną stronę. Nie sądziła, że znajdzie coś interesującego, ale z braku innych pomysłów, postanowiła szukać dalej. Próbowała dopisać do francuskiego cytatu kolejno dane Kosir i Clavel, ale wówczas wyniki były jeszcze bardziej abstrakcyjne. W końcu zniechęcona, już miała wyłączyć przeglądarkę, kiedy nagle jej wzrok padł na zdjęcie okrągłej przypinki. Takiej samej ja ta, która leżała teraz przed nią na blacie biurka.

„Eureka!” –pomyślała i szybko kliknęła w link, który się wyświetlał pod grafiką. Niestety, strona była zablokowana dla użytkowników spoza Francji. To jednak nie zniechęciło Anny. Przeciwnie. Pomyślała, że bardzo chętnie zrobi sobie wycieczkę do informatyka i przy okazji przypomni mu, że dalej czeka na informacje o laptopie. W końcu ileż można…




Dziś nic konkretnego się nie wydarzyło... Każdy na swój sposób musi przeżyć stratę Ceneta. Ale dajmy im czas. Potem zaczną działać, obiecuję :)
Nie mogę uwierzyć, że dobijamy do 8,5 tys. po niespełna dwóch miesiącach...
A za wszystkie komentarze, smsy i rozmowy... po prostu DZIĘKUJĘ <3
Do napisania ! 

6 komentarzy:

  1. Dlaczego tak długo trzymasz mnie w niepewności... Chociaż może to dobrze, dzięki temu opowiadanie będzie dłuższe. W rozdziale może nic specjalnego się nie dzieje ale i tak mi się podoba, mimo że Cene dalej nie żyje. Pozdrawiam i czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wyobrażam sobie Pero zapijającego smutki....XDDD
    no i Eve... co, jeśli jechałaby z nim dalej? przecież zostawiłaby swojego małego synka... o matko i córko.
    ta strata Ceneta rozbiła mnie emocjonalnie ;-;
    ciekawe, jak przebiegnie wizyt u informatyka i czy coś da..
    czekam na kolejny! dużo weny, kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko... Od czego zacząć?
    Nie dostałam powiadomienia o 17 rozdziale i nie zauważyłam, że czytam już 18, więc całość przeczytałam z wielkim "WTF" na twarzy :D
    Ale do rzeczy... Why are you doing this to me? Przez moment nie podejrzewałam, że możesz uśmiercić Cene T.T Łudzę się, że jest tu coś więcej niż piszesz... Strasznie zżyłam się z tym Prevcem i chciałabym żeby był tutaj dłużej ... :(
    Piotr Wielki topiący smutki przy wódce - nigdy nie pozbędę się tego obrazu z wyobraźni, dziękuję Ci bardzo :P
    W tym miejscu już chciałabym wiedzieć wszystko, już mogłabym przeczytać wyjaśnienie całej sprawy, ale mam wrażenie, że jeszcze trochę nas potorturujesz... ;>
    Czekam na WIĘCEJ i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja i tak nie wierzę, że Cene nie żyje, koniec i kropka.
    Czekam na postęp w tym całym śledztwie i żeby to się w końcu wszystko wyjaśniło i no ten, oddaj Ceneta! :D
    No bo przecież on nie mógł tak sobie pojechać, jeszcze to spotkanie z tym facetem... Hmm, trochę to poplątane, ale mam nadzieję, że z czasem zaczniesz wszystko wyjaśniać. Jeszcze nie czytałam tak wciągającego i zaskakującego opowiadania, kocham Cię za to! :**
    Z niecierpliwością czekam na kolejny, życzę weny i pozdrawiam! :* <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Strasznie mi nie pasuje uśmiercenie Cene ,więc ja też jestem w tej grupie ,która uważa że jest jakieś drugie dno!!!
    Jesteś Super !!! Ciekawe jak długo będziesz nas jeszcze trzymać w tych wszystkich zagadkach?
    Pozdrawiam Cię serdecznie i całuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet sobie nie wyobrażasz ile czekałam na kolejny rozdział, uwielbiam to. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, jednak wciąż mam nadzieję, że w tym aucie to nie był jednak Cene.

    OdpowiedzUsuń