środa, 18 maja 2016

DZIECI HIOBA cz. III

Paryż, 1 września 2013

                Czarne nuty kontrastowały ze śnieżnobiałym papierem, tworząc na nim wzory, które, gdy Lana mrużyła oczy, wydawały się jej nieziemsko piękne i pełne, niczym nie zaburzonej, harmonii. Lecz jeszcze piękniejszy był śpiew, który wydobywał się z, wyćwiczonych wielogodzinnymi próbami, młodych gardeł powołanych. Cztery głosy, na które rozpisano fragment trzeciego rozdziału Księgi Hioba, odbijały się od pustych kamiennych ścian, by po chwili złączyć się w jedną, pełną zadumy melodię, która przenikała słuchaczy do szpiku kości, sprawiając, że Lana aż drżała w środku.
               
                „Bo łzy stały się moim chlebem,
                A mój jęk rozlewa się jak woda.
                Bo opanowało mnie przerażenie
                I spadło na mnie to, czego się bałem.
                Nie mam chwili spokoju ani wytchnienia,
                Jeszcze nie ochłonąłem, a znów zjawia się trwoga.”

                Pomyślała o tym, że jeszcze niedawno sama z ciarkami na plecach śpiewała z innymi powołanymi. Tamta rzeczywistość wydała jej się taka odległa i niedostępna. Już nigdy nie wróci do tamtego życia. A może lepiej -do tamtej śmierci. Bo naprawdę żyje dopiero teraz.

               
Paryż, 5 września 2013

                -Liszo, musimy porozmawiać –Julien obudził ją pocałunkiem, kładąc obok niej na dywanie czystą, białą szatę. –Przyjdź do auli, kiedy się ubierzesz.
                Od kilku dni przeczuwała, że w końcu musi to nastąpić. I tak mieszkała tu zdecydowanie dłużej niż inne Dzieci Hioba. Nie licząc oczywiście Nassa, Jess i Juliena, którzy kierowali duszami i usługiwali przy inicjacjach.  Na początku wydawało jej się, że być może jej również pozwolą zostać, jednak kiedy trzy dni temu jej kochanek przedstawił wspólnocie swoją nową wybrankę, marzenia o pozostaniu w Domu prysły niczym mydlana bańka, która wzniosła się na tyle wysoko, że nie mogła już wytrzymać naporu powietrza.
Nie było jej jednak smutno. W zasadzie nie czuła obecnie nic, co przypominałoby wcześniejszy ból, którego doświadczała w śmiertelnym życiu. Annabelle była piękna, choć do słowiańskiej, delikatnej urody Lany wiele jej brakowało. Mimo to, dziewczyna cieszyła się, że wybranka Juliena sprawiała wrażenie silnej i nieugiętej. Miała pewność, że nie ulegnie śmierci, a jej mentor znów będzie się cieszył życiem kolejnej ukochanej osoby. W pewien sposób i ona pokochała już Annabelle. Była w końcu jej młodszą siostrą. I następczynią.

                -Julien ?
                Odsunęła ciężkie drzwi i weszła do ciemnego pomieszczenia. Jej  wzrok stopniowo przyzwyczajał się do panującego w środku półmroku i w końcu udało jej się dostrzec dwie postaci w długich, białych szatach z kapturami, siedzące za stołem na końcu sali.
                -Wejdź.
                Podobnie zaczynała się inicjacja. Była pewna, że to Julien i Jessica są tajemniczymi, zakapturzonymi postaciami. Trzecie krzesło jak zwykle symbolicznie pozostawało puste. Bo o ile o tych, którzy nie przeszli inicjacji i tym samym okazali się ulegli śmierci, szybko zapominano, o tyle Gołąbki nie sposób było wymazać z historii Domu. Stanowiła jej nieodłączną część, choćby tylko w umysłach tej dwójki.
                Lana powoli podeszła do stołu, uważając by nie potknąć się o coś po drodze. Kiedy dotarła do stołu poczuła zapach kadzidła, pomieszany z czymś, czego nie umiała określić. Był to jednak zapach bardzo przyjemny, odrobinę przypominający różany olejek, który kiedyś, bardzo dawno temu, jej mama dolewała do wody, tworząc pięknie pachnącą, gęstą pianę. Teraz jednak Lana nie miała już rodziców. Ta nowa rzeczywistość nie była w żaden sposób z nimi związana. Niczego jednak nie żałowała.
                -Witaj –oboje równocześnie wstali od stołu, obeszli go i stanęli po dwóch stronach Lany, kładąc na jej policzkach delikatne pocałunki. –Usiądź.
                Sami również wrócili na miejsce, a Jessica zapaliła trzy świece stojące obok siebie na małym, pozłacanym świeczniku. Ciepłe światło zaczęło odbijać się w szklanym żyrandolu, wiszącym nad ich głowami i Lana pomyślała, że dokładnie tak wygląda teraz jej dusza – rozświetlona milionami iskier, sprawiających, że życie wychodzi z ciemnej komnaty udręki.
                -Najpierw Księga –Julien podał jej ciężki, stary wolumin, który do tej pory widziała tylko raz. Kiedy pierwszy raz nacinała nadgarstki, Jess czytała z niego lamentacje Hioba. Teraz przesłanie należało do niej. Czuła, że Julien wybrał je nieprzypadkowo.
                - „Dlatego drży moje serce i usiłuje wyrwać się ze mnie. Wsłuchajcie się uważnie w huk głosu, który z Jego ust się wydobywa. Roznosi się on po całym niebie, światło błyskawicy mknie aż po krańce ziemi. Po niej huczy piorun-to Bóg grzmi swoim potężnym głosem. –zrobiła pauzę i spojrzała na Juliena. Pokiwał głową, dając jej sygnał, że ma czytać dalej. – Pieczętuje rękę każdego człowieka, aby wszyscy ludzie poznawali Jego dzieło…”
                Doczytała do końca i nagle w auli zapadła grobowa niemal cisza. Czas na refleksję. Lana zrozumiała, że przez ten fragment Wspólnota posyła ją, by stała się głosem Boga. A zatem miała przyprowadzić nowych powołanych, cieszyła się na to zadanie, choć wiedziała, że nie jest takie łatwe, na jakie mogłoby wyglądać. Wymaga wielu godzin, dni, a nawet lat…
                -Liszo –łagodny ton głosu Jess wyrwał ją z zamyślenia –zostaniesz z nami jeszcze tydzień.
                -A potem –dodał Julien – wyjedziesz z powrotem do Słowenii. Skończysz studia, zajmiesz się pracą. W swoim czasie poznasz Duszę.
                -Skąd będę wiedzieć, że to ona ?
                -Poznasz.
                -Poza tym –Jessica delikatnie musnęła palcami jej dłoń. Wyraźnie nie umiała pogodzić się z tym, że będą musiały się rozstać, choć takie uczucia nie przystały Dzieciom. W końcu żyły już wiecznie, a teraz muszą tylko dokończyć misję – przez kolejne pięć dni będziemy cię wtajemniczać. Z resztą wiesz już więcej, niż ci się wydaje.
                -A co z innymi Dziećmi z mojej inicjacji ? –uważała, że jej ciekawość jeszcze nie jest grzechem. W końcu spędziła z powołanymi prawie rok czasu, z niektórymi zdążyła się nawet zaprzyjaźnić.
                -Liszo – Julien nie był zachwycony, że o to zapytała. –Dzieci żyją i są piękne. Każde spełnia swoją misję. Nic więcej nie mogę ci powiedzieć.
                -Rozumiem, ale…
                -Już czas na śniadanie. Proszę wyjdź Liszo.
                -Jesteś piękna – Jess zgasiła świece i wokoło znów zapanowała ciemność. 


Kochani!
Dziś krótko, ale myślę, że wystarczająco :) Jeszcze jeden, może dwa rozdziały o Lanie, a potem wracamy do śledztwa. Cieszę się bardzo, że dalej tutaj zaglądacie, czekacie, komentujecie... jesteście wspaniali. Niestety zbliża się czas zaliczeń, sesji itd., więc rozdziały nie będą się już tak regularnie pojawiać, choć oczywiście będę się starać. Pamiętam o was i to własnie wy jesteście moim głównym źródłem motywacji! Jeszcze raz wielkie DZIEKUJĘ :*
Buziaki z (chciałaby napisać-słonecznej) stolicy!
Trzymajcie się i do następnego ;*

7 komentarzy:

  1. No nie, tego sie nie spodziewałam! Nawet jej powrót i studia były zaplanowane? Sądziłam że uciekła od nich a tu nagle taki obrót sprawy. Jak zawszę czytało się świetnie. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz że nawet śniło mi się dzisiaj twoje opowiadanie... A tu rano nowy rozdział ;) Nie powiem nic nowego, bo to kolejny świetny rozdział, czyta się świetnie! Czekam na następny, bo ta historia strasznie mnie zainteresowała...
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero go znalazłam i jest naprawdę dobrze.Świetnie piszesz misia!!! 💓 Oby tak dalej 👍👍

    Chciałabym cie zaprosic na swojego bloga o Fransie (chłopaku z Eurowizji ) 💖
    Mam wielką nadzieję że wpadniesz do mnie i ocenisz swoim okiem ;) z góry dzięki

    www.sweden-and-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero go znalazłam i jest naprawdę dobrze.Świetnie piszesz misia!!! 💓 Oby tak dalej 👍👍

    Chciałabym cie zaprosic na swojego bloga o Fransie (chłopaku z Eurowizji ) 💖
    Mam wielką nadzieję że wpadniesz do mnie i ocenisz swoim okiem ;) z góry dzięki

    www.sweden-and-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. O jejku. Co tu się dzieje.. Przepraszam, że przybyłam do ciebie dopiero teraz, ale sama świetnie rozumiesz, sporo ostatnio nauki i zdecydowanie za mało czasu.
    Uwielbiam twoje opowiadanie i sposób w jaki piszesz. Ta historia jest tak intrygująca i tajemnicza, że mogłabym czytać ją na okrągło. Albo przeczytać taką książkę. 😊
    Coraz bardziej poznajemy historię Lany, a z drugiej strony coraz bardziej można się w tym pogubić. Te całe inicjacje, misje..
    Z niecierpliwością czekam na kolejny 💗
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
    P.S. Jak zawsze: tęsknię za Cene 😐 💕

    OdpowiedzUsuń
  6. "do tamtej śmierci. Bo naprawdę żyje dopiero teraz." madre mia, największe ciarki mnie przeszły, eh
    te sekty...cora bardizej mnie zadziwiają. czyżby tam nawet poligamia była? matko i córko, trochę powiało patologią...
    aczkolwiek wkręcasz!
    czyżby tą Duszą był Peter? i co da jej życie w Słowenii, skoro i tak zginie?
    trzymam za Ciebie kciuki na zaliczeniach!! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. No i znów mindfuck x.x
    Podziwiam Twoją wyobraźnię, za stworzenie czegoś tak oryginalnego :) Coraz więcej wątków zaczyna się kleić. Postać Lany... Liszy? czuję, że jeszcze namiesza.
    No i Peter... zaczynam się zastanawiać, czy on ma do odegrania jakąś ukrytą rolę, o którą jeszcze go nie podejrzewałam...
    Ale i tak się poddaję, nie udało mi się dużo rzeczy przewidzieć, ale to tylko i wyłącznie zasługa Twojego grniuszu :D
    Dobra, kończę swoją nieposkładaną, chaotyczną wypowiedź. Dobrze wiesz, na co czekam ... :3
    Buziaki :*
    PS. Pojawił się nowy rozdział na https://to-build-a-home-for-us.blogspot.com/
    Ale listy czytelnicze jeszcze pewnie długo nie będą się aktualizowały, więc zapraszam w ten sposób :]

    OdpowiedzUsuń